Po długich poszukiwaniach ekipy budowlanej, w końcu udało nam się podpisać umowę z firmą, nad którą zastanawialiśmy się również przed rozpoczęciem budowy. Chłopaki od razu wkroczyli do akcji i byliśmy bardzo szczęśliwi z tego powodu. Mieliśmy mnóstwo obaw, czy ekipa okaże się warta zaufania, ale widzieliśmy efekt ich pracy w postaci wybudowanego domu pod Gdańskiem i nie mieliśmy większych zastrzeżeń (co prawda był już w stanie deweloperskim, więc teraz jak o tym myślę, to wszystkie ich niedociągnięcia były już ładnie, pięknie zakopane i zakamuflowane :p). Szef ekipy wydawał się być facetem, z którym, w przeciwieństwie do poprzedniego, można się dogadać. W jeden dzień ustawił ze swoją ekipą tyle bloczków, co my przez 3dni :p Ale! Spoiny są bardzo niedokładne, bloczki w wielu miejscach nie trzymają poziomu i pionu, także niestety, czas kosztem jakości. Wygląda na to, że musimy się do tego przyzwyczaić… Tak więc dokończyli ściankę fundamentową, zaszalowali (przenosząc wymiar z ław fundamentowych, które mówiliśmy im, że mają różnice w wysokości nawet 5cm!) i wylali wieniec z betonu zamiast ostatniej warstwy bloczka. Następnie dwukrotnie pomalowali ściany Dysperbitem (nie poczekali aż pierwsza warstwa wyschnie…), ocieplili je styrodurem (kierownik budowy jak to zobaczył to złapał się za głowę, mimo, że nie należy do osób, które czepiają się byle czego) i na wierzch przymocowali folię kubełkową, jeśli można to nazwać przymocowaniem.

Na następny dzień przyjechała koparka i 130 ton piasku do zasypania fundamentów (teren na którym budujemy jest gliniasty, więc zdecydowaliśmy się nie używać wcześniej wykopanej gliny). Operator koparki poświęcił 8 godzin na zasypywanie fundamentów, a dzień wcześniej gdy z nim rozmawiałam, powiedział, że jeśli ekipa będzie ogarnięta to zajmie mu to 4-5h…a że ekipa nie należy do tych pracowitych, a poza tym okazało się, że operator koparki to ich dobry sąsiad, to i robota się zbytnio nie kleiła…

Jakby tego wszystkiego było mało, budowlańcy zapewniali nas, że nie ma potrzeby, żeby dzwonić po hydraulika by wkopał nam rury kanalizacyjne. Wieczorem pojechaliśmy sprawdzić efekty ich roboty, pomierzyliśmy odległości i okazało się, że dwa piony kanalizacyjne po wypuszczeniu ich w górę wyjdą nam pośrodku okien!!! Ponadto, rura od dolnej toalety została umieszczona centralnie w późniejszej ścianie działowej. Calutka. Byliśmy załamani. Rano mąż pojechał i pokazał „budowlańcom”, co i gdzie źle zrobili, a szef ekipy zasugerował, że to mój mąż tak chciał (!), że na siłę wyszukuje problemy i się czepia. Na nasze szczęście przyjechał kierownik budowy i kazał im wszystko wykopać i od nowa ułożyć pod jego nadzorem. Co za ulga. Tego samego dnia wieczorem pojechaliśmy kontrolnie sprawdzić, czy poprawione rury kanalizacyjne są ułożone prawidłowo. Tym razem wymiary się zgadzały, jednak jedna z rur poziomych była tak wysoko umiejscowiona, że wystarczyło trochę odgarnąć piasek by widzieć ją w całej okazałości… Przykre to, ale co zrobić? Okazało się, że kierownik na chwilę zostawił ich samych i mieli po niego zadzwonić, gdy będą wkopywać rurę poziomą. Nie zrobili tego i w pośpiechu, z lenistwa, postanowili skończyć robotę o 11, a nie później i z porządnie wkopaną rurą. Na drugi dzień rano kierownik budowy decyduje się na szybką reakcję (nie chcieliśmy po raz kolejny przekładać zamówionego betonu na posadzkę) w postaci ułożenia uzbrojenia wzdłuż całej rury. Mamy nadzieję, że zasugerowane rozwiązanie nie przysporzy nam w przyszłości większych problemów i że ta rura pod ciężarem betonu nam nie pęknie.

Kolejny dzień, kolejne wyzwania. Dla naszych budowlańców – wyzwania przerastające ich możliwości. Posadzki… Niby prosta sprawa, przyjeżdża betoniarka z pompą, chłopaki rozgarniają beton i co tu wiele się rozwodzić? Ano, taki mały szkopuł, że komu by się chciało wyrównywać rozlewany beton do jednego poziomu. Zwłaszcza, że to nie wykonawca płaci za materiał. Tak więc, po raz kolejny wylano za dużo betonu, po raz kolejny wszystko jest krzywe w cholerę i jak tu się nie denerwować? Kierownik budowy nie dowierza w to,  co się u nas dzieje i mówi, że takiej ekipy dawno nie widział. A ja, szczerze mówiąc, pierwszy raz widziałam go w takim stanie.

Nadchodzi ostania szansa dla budowlańców. Narożniki ścian nośnych. To, o czym trąbiliśmy od samego początku, czyli różnice w wysokości ścianki fundamentowej, teraz sprawiają nie lada problem, chociaż nie dla naszej ekipy budowlanej! Ruszają z kopyta, nie sprawdzając który narożnik wychodzi najwyżej, a który najniżej. Mąż pojawia się tam z rana i patrzy im na ręce i nie dowierza. Dzień wcześniej pomierzyliśmy wszystko niwelatorem (budowlańcy twierdzą, że „nie wierzą” w niwelator, a szlaufwagi nie chciało im się wyciągać), więc mieliśmy tę wiedzę, że różnica w wysokościach jest znacząca, bo aż 3,5 cm między najwyższym, a najniższym narożnikiem. Kierownik budowy mówi przez telefon, że nie ma mowy, żeby tak to zostawić i że mają wyrównać wysokości do jednej wartości. Ponadto budowlaniec przy mierzeniu odległości narożników, posługuje się miarą w ten sposób, by miara pokazała odpowiednią wartość, a nie ustawia narożnika tak, by odległość była prawidłowa. Tragedia. Budowlańcom zdecydowanie nie wychodzą narożniki tak jak powinny i zniechęceni zwijają manatki… i więcej już nie pojawiają się na naszej budowie (choć wcześniej twierdzili, że zaczną na drugi dzień, „na świeżo”). I całe szczęście, dziękuję bardzo za takich fachowców, którzy na dokładkę przywłaszczają sobie cudze materiały pomocnicze – sznurek malarski, miarę i klej do styropianu.

Cóż… Pierwszy poważny etap budowy za nami i cieszymy się mimo wszystko. Szkoda tylko nerwów, stresu i błędów ludzkich, (których można było uniknąć tylko i wyłącznie przy odrobinie chęci i dokładności) za które my – dosłownie – musieliśmy zapłacić.

Mid fb30deb5a439c73fff086b9b26fe62d4
Mid 9b43cd3f7819d8b51607fd86088c1cc0

Komentarze

Dodaj komentarz

Ostatnio dodane wpisy

Dołącz do Newslettera ARCHON+

Otrzymuj na bieżąco informacje o nowościach projektowych, wyjątkowych wnętrzach, inspirujących realizacjach oraz atrakcyjnych promocjach.

Messenger Czat z DoradcąDostępny
 +48 12 37 21 900

Dzień dobry,

Czy chcesz, abyśmy oddzwonili do Ciebie za darmo w 28 sekund?