Dzisiaj trochę o otoczeniu wokół domu. Na samym początku budowania naszego domu postanowiliśmy kupić tuje szmaragd i posadziliśmy je wzdłuż jednej z krawędzi naszej działki. Do tej pory urosły znikome centymetry za sprawą saren, które notorycznie przychodziły się stołować na naszą budowę. Tuje były oskubane, niektóre prawie wręcz uschnięte wyglądały żałośnie i byliśmy załamani, że tyle pracy i pieniędzy poszło na marne. Dlatego też Mąż poświęcił jedną sobotę i wykonał ogrodzenie przy pomocy stempli drewnianych i siatki leśnej. Niby rozwiązanie prowizoryczne ale jaki efekt dało! Drzewka wyraźnie odżyły i miejmy nadzieję, że jeszcze wyrosną tak jak byśmy tego chcieli :)
Posadziliśmy także małą sadzonkę dębu. Zadecydowałam, że będzie ona nieopodal pergoli, tak żeby w przyszłości drzewko dawało delikatny cień na taras, ale patrząc obiektywnie na tempo rośnięcia drzew to chyba będzie tylko pobożne życzenie :D
W przyszłości chcielibyśmy posadzić także przy wjeździe na działkę brzozy i pewnie trzeba będzie dosadzić troszkę tuj przy ogrodzeniu, ale to nie jest coś na już.
Z ogrodowych spraw musimy się oczywiście pochwalić naszym ogródkiem warzywnym i posadzeniem krzaków borówki amerykańskiej.
Ktoś mógłby powiedzieć: żaden wyczyn. Ale jednak dla mnie jest, bo po pierwsze na budowę mam 26 km i siłą rzeczy nie można być codziennie by podlewać, a po drugie żadna ze mnie ekspertka w sadzeniu i pielęgnowaniu roślin. Jest takie powiedzenie o kimś, kto potrafi ususzyć nawet kaktusa i właśnie dosłownie z taką osobą macie tu do czynienia :D Nie dawałam sobie jakiś większych szans, ale jednak miło się zaskoczyłam gdy pozbierałam pierwsze „plony” – to już chyba początki starości :D
Skrzynie na warzywa zrobił i zamontował Mąż, są piękne i wykonane solidnie. Obie zasypał w znacznej części ziemią z naszej działki + kilkoma workami 50l ziemią do warzyw z Mrówki na wierzch. Standardowo: marchewka, pietruszka, seler, kalafior, cebula, szczypiorek, rzodkiewka. Na przyszły rok planuję tunel w którym będą m.in. pomidory, kapusta, sałata, szpinak i pewnie jeszcze coś nam przyjdzie do głowy.
Na naszej działce jest zatrzęsienie ślimaków, ale na szczęście niebieskie granulki na ślimaki robią robotę i straty były znikome: trochę poobgryzanych liści rzodkiewki i kalafiora.
W tym poście chyba to by było na tyle. Aż przypomniałam sobie ile radości i satysfakcji dawało prowadzenie tego bloga. W następnym wpisie już wrócimy na budowę, pokażemy postępy prac w środku. Pozdrawiamy
Witajcie, po bardzo dużej przerwie. Sami się zastanawiamy, kiedy minęły te prawie 2 lata i jak to się stało, że w ogóle tutaj nie pisaliśmy.
Doszliśmy do wniosku, że przerwa nastąpiła w wyniku tego, że pracy w związku z otworzeniem własnej działalności było i jest po uszy. Doba ma tylko 24h, zwłaszcza jeśli z tego pracuje się fizycznie 16h . Weekendy pozornie wolne, ale trzeba nadrobić pracę papierową, odpisać na zaległe maile, zrobić wyceny, obejrzeć kolejne potencjalne miejsca pracy i pomimo szczerych chęci pchania tej pracy na budowie efekt był taki, że zmęczenie „grało” pierwsze skrzypce.
Wracamy tu jednak i na dniach wrzucimy parę postów z aktualizacją prac na budowie, każdy etap osobno, tak, żeby przejrzyście jak zawsze :)
Nasze żelbetonowe zadaszenie nad wejściem trzeba było w końcu jakoś wykończyć. Zatem, podobnie jak w przypadku elewacji zabraliśmy się za obłożenie całości styropianem, siatką i klejem, a na wierzchu była zwykła folia budowlana. Po kilku tygodniach zabrałem się za górę naszej płyty. Całość odkurzyłem i pomalowałem dwa razy dysperbitem. Po wyschnięciu ułożyłem ze spadkiem w kierunku odpływu (który jest przy słupie) płyty XPS o grubości 2 cm. Wygląda to tak, że najniżej jest 2 cm, a z drugiej strony 6 cm. Wieniec od środka i góry także ociepliłem styropianem o grubości 5 cm.
Na górze po dotarciu spadku w stronę środka przymocowałem płytę OSB 22 mm, która będzie stanowić podłoże dla okucia blaszanego do którego fachowiec zgrzeje folię dachową PVC.
Kiedy już się zjawia od razu zabiera się do pracy: najpierw na XPS położył filc, a na niego folię dachową, którą zgrzał do blachy obróbki wieńca. Na ściany budynku wyjechał folię 10 cm wyżej niż wieniec i zamontował okucie blaszane dookoła. W miejscu otworu na spust zamontował spust dachowy Galeco i do niego również dogrzał folię. Teraz mamy szczelne pokrycie naszej płyty na lata.
A jeśli chodzi o elewację. W poprzednim poście widzieliście prace w trakcie ocieplania, w tym pokażemy Wam skończoną pracę w tym temacie. Co prawda, mamy tylko lub aż styropian, siatka i klej, ale na tą chwilę dla nas jest to wystarczające. Na malowanie, podbitkę przy dachu przyjdzie czas. Aha, ta dziura nad garażem to oczywiście nie zamierzony detal, ale o tym jak powstał opowiemy Wam w kolejnych postach :D
Decyzje zapadły – sufit w kuchnio-jadalni został surowy. Ściana przy schodach także nie będzie tynkowana z racji tego, że finalnie będzie położona na niej cegła, którą można przykleić na surowy, zaimpregnowany pustak. Doszliśmy do wniosku po wielu rozmowach, że to my będziemy mieszkać w tym domu, my mamy się w nim dobrze czuć i do nas należy decyzja co w nim chcemy mieć.
Ekipa tynkarzy choć raczej nieliczna – bo dwuosobowa - to bardzo solidna. Każde zakończone pomieszczenie zostało na bieżąco posprzątane, przy oknach panowie sami wklejali listwy wykończeniowe. Ogólnie nie mamy żadnych zastrzeżeń. Zapytany o tak nieliczny skład pan Marek stwierdził, że nie chce po nikim poprawiać i woli wszystko sam zrobić.
Wytynkowanie całości zajęło im trzy tygodnie. Liczniejsza ekipa z pewnością zrobiłaby to szybciej, ale mi na czasie nie zależało. Chciałem po prostu mieć ładnie, równo i gładko położone tynki – i takie są,w 100% możemy polecić.
Teraz dalszy ciąg prac nad elewacją, którą męczymy już chyba od maja :) Duży ruch w zawodzie powoduje mało czasu poświęconego własnej inwestycji. Zależy mi na tym, żeby przed mrozami ogarnąć ocieplenie i zabrać się za przygotowanie podłóg do wylewek, które planujemy na wiosnę. Przez zimę rozłożymy rekuperację oraz podłogówkę i to raczej będzie cała praca w tym roku.
Po półtorarocznej batalii z dostawcą prądu mamy w końcu licznik. Cieszy nas to niezmiernie, gdyż w końcu rozstajemy się z rozciągniętymi na długość 200m przedłużkami. Instalacje zarówno elektryczna jak i wodnokanalizacyjna zakończona, teraz czekamy na tynkarza, który ma dwa tygodnie poślizgu z powodu upałów. Postawiliśmy na tynki gipsowe, bo chcemy mieć gładkie ściany bez faktury jak to jest w przypadku tynku cementowo-wapiennego. Gdy już będą gotowe dodamy sporo zdjęć. Oczywiście w pomieszczeniach mokrych będzie wspomniany tynk cementowo-wapienny .
Kolejna rzecz do obgadania to styl w jakim chcemy wykończyć nasz dom. Obojgu nam podoba się styl loft/industrialny. Ścianę przy schodach i od strony kominka będziemy wykładać ciętą cegłą. Sufit w garażu oraz maszynowni zostanie surowy , to znaczy bez tynków tylko zostanie zabezpieczony jakimś impregnatem. Tu nasze pytanie, może ktoś z was doradzi: Chcielibyśmy też zostawić sufit surowy nad kuchnią i jadalnią. Co o tym sądzicie? Czy nie będzie to przerost formy nad treścią? Z jednej strony zawsze zatynkować można, a z drugiej kiedy pytamy rodzinę lub znajomych to każą nam się puknąć w głowę. A z trzeciej jeśli oboje mamy podobny pomysł na styl domu to może ten sufit powinien zostać? Pod postem jak zawsze mnóstwo zdjęć. Prosimy o szczere porady. A jakie style wy preferujecie w swoich domach?
Pozdrawiamy
Jak w tytule mieliśmy robić pergolę ale… no właśnie krokwie, które miał posłużyć do jej budowy wykorzystaliśmy jako blaty do rusztowań warszawskich. Zamiast za pergolę zabraliśmy się za dokończenie elektryki. W zawodzie bardzo duży ruch więc powoli ale sukcesywnie robimy także elewację. Na razie na gotowo mamy zrobione ściany: północną oraz północno-zachodnią.
Przy elewacji nie za bardzo jest o czym pisać więc tak po krótce. Ścianę uprzednio oczyściłem i zagruntowałem gruntem do podłoży wysoce chłonnych. Od spodu przykręciłem drewniane listwy, które wyznaczają poziom i linie naszej elewacji. Po wyschnięciu wklejam styropian EPS o lambdzie 0,32 i grubości 20 cm firmy Austrotherm. Wielkiej filozofii nie ma klej nakładałem obwodowo i 6 „placków” co daje mocne wiązanie ze ścianą. Po około 3 dniach frezujemy otwory pod kołki, wiercimy dziury i montujemy po dwa kołki na styropian. Następnie na kołki styropianowe zaślepki.
Kolejny etap to docieranie styropianu i odpylenie ściany dmuchawą. Następnie nakładamy narożniki oraz listwy przy oknach. Docinamy siatkę i zatapiamy w kleju, wygładzamy i tak z całą ścianą. Po wyschnięciu pierwszej warstwy czyścimy papierem ściernym i odpylamy. Kolej na finiszową warstwę kleju i gotowe.
Z pozostałych prac to zostały także zamontowane rolety i brama garażowa. Zleciliśmy to pewnej firmie z okolic i niestety był to bardzo zły wybór. Nieustanne problemy i niekompetencja. Przy montażu bramy okazało się, że prowadnice są za wąskie do 6-centymetrowych paneli bramy. Kolejne dni oczekiwania. W końcu przyjeżdżają także rolety. Montażyści wyjmują skrzynki z roletami i od razu spostrzegłem, że puszki rolet są natynkowe, a zamawiane były podtynkowe. Chłopaki zwijają swój towar i znów czekanie na to co zamówiliśmy.
Korzystając z dwóch dni wolnego zabrałem się za płytę nad wejściem. Pierwszego dnia wyznaczyłem linie płyty, na wieńcu naciąłem ją na głębokość 4cm i grubość płyty czyli 16cm . Wykułem i nawierciłem otwory na pręty , dziura 14 mm do prętu Φ 10. Następnie zorganizowałem materiał ora stemple metalowe. Kupiłem płytę OSB 22 mm, pręt Φ 10 oraz kotwy chemiczne. W kolejnym dniu zaszalowałem płytę. Tu krokwie z pergoli posłużyły jako dźwigary dla szalunku. Zazbroiłem całość płyty, siatkę wkleiłem na kotwę chemiczną. Po zazbrojonej siatce rozciągnąłem w czterech miejscach kabel 3x1,5 do oświetlenia. Całość skręciłem i spiąłem spinkami. Pozostało to tylko zalać kolejnego dnia. Przed zalewaniem zabezpieczyłem dach i rynny folią malarską.
W oczekiwaniu na fakturę z elektrowni kolega spiął nam rozdzielnie w domu i podpiął kabel przyłączeniowy do skrzynki na zewnątrz domu . Gdy mieliśmy już wszystkie dokumenty pojechaliśmy do Tauronu podpisać umowę. Teraz już tylko czekamy na licznik.
Bardzo dawno nas tu nie było, ale witamy z powrotem w naszym domu. Pomimo tego, że nie pisaliśmy, nie znaczy to, że „zbijaliśmy bąki” :) Zimę przepracowałem w środku.
LUTY
Na pierwszy rzut poszła kanalizacja, którą trochę zmodyfikowałem. Zamontowałem rury kanalizacyjne i dwa stelaże podtynkowe firmy Grohe. W zestawie kupiliśmy od razu miski firmy Roca. Piecyk, który zainstalowaliśmy był nieoceniony w dogrzewaniu naszego domu podczas prac.
MARZEC
W marcu zajęliśmy się instalacją elektryczną. Ja i kolega Krzysiek zaczęliśmy od zaznaczenia wszystkich punktów elektrycznych. Tzn. ja na elektryce się nie znam, więc kolega zaznaczył, a ja wierciłem otwory pod puszki. Była to sobota, więc miałem cały tydzień aby zrobić bruzdy w ścianach, gdyż nie chcę mieć kabli na wierzchu ściany. W ruch zatem poszła duża szlifierka kątowa i wiertarka z funkcją młota, dwa dni i wszystko wybruzdowane.
Kolejne dwie soboty zajęło nam układanie kabli i wkładanie ich w peszle. Zrobiliśmy 75% instalacji. Teraz czekam na hydraulików, którzy rozprowadzą wodę, cyrkulacje, zasilanie rozdzielaczy oraz kominka. Gdy oni skończą swoją pracę, my będziemy mogli poprowadzić zasilanie do skrzynek rozdzielaczy oraz skrętkę od sterowników z pokoi do sterowania rozdzielaczami. W międzyczasie hydraulicy wywiercą także otwory pod rekuperację.
KWIECIEŃ
W kwietniu mamy cieplejsze dni, więc postanowiłem obciąć piankę wokół okien i zabezpieczyć ją przed dalszą degradacją promieniami UV. Pierwsza próba i pierwsze fiasko. Poczytałem na forach i postanowiłem, że po obcięciu pianki zabezpieczę ją folią w płynie Soudal. Jednak jest ona bardzo droga: 250 zł za 6kg pomalowałem 3 okna i wykorzystałem około 2kg , a warstwa była niewystarczająca. Drugie podejście to już sukces. Kupiłem klej do siatki, którym za 28 zł obrobiłem 2/3 okien. Nie polecam żadnych specyfików do zabezpieczeń. Klej do siatki to według mnie najlepsza forma zabezpieczenia pianki przy oknach.
Stanęliśmy także przed wyborem osłon zewnętrznych okien. Rozmawialiśmy z kilkoma przedstawicielami, gdyż ze względów estetycznych bardzo zależało nam aby założyć żaluzje fasadowe. Niestety, każdy z nich nam to odradzał, mówiąc, że nasz dom znajduje się w bardzo wietrznym miejscu i żaluzje nie podołały by w takich warunkach. Pod wpływem ciągłych podmuchów wiatru ciągle by się zwijały. Co za tym idzie zostały nam tylko rolety zewnętrzne. Czy ktoś z was ma żaluzje i mógłby wyrazić swoją opinię, albo zaprosić nas na oględziny?
W kolejnym wpisie opiszemy jak rozwiązaliśmy sprawę pergoli.
Pozdrawiam
Prace między świętami to zabudowa uszczelniająca otwory między wieńcem a połaciami dachu. Aby przez okres mrozu można było pracować w środku przy hydraulice, kanalizacji, elektryce i rekuperacji trzeba było w domu trochę nagrzać. A żeby ciepło nie uciekało docieplam i zatykam wszystkie otwory. Stelaże zrobione z odpadów kontrałat pozostałych po pracy z dachem. Na zaślepienie otworów zastosowałem płyty XPS o grubości 5 cm. Płyty XPS wyrównane do ściany kolankowej, dzięki czemu w przyszłości tynkarze będą mogli po całości nanosić tynk, zamiast bawić się z płytami GK. Na drzwi oraz bramę garażową, które wcześniej zabiliśmy deskami od środka nakręciłem płyty ze styropianu elewacyjnego o grubości 2 cm. Nie jest to jakieś bardzo mocne docieplenie, ale jest to rozwiązanie tylko tymczasowe.
Od Taty dorwałem stary piecyk, którym przed wymianą kotła grzał ciepłą wodę. Dokupiłem 4 m rury ⌀ 130 do tego dwa kolanka 90° i już można palić pod blachą. Zapomniałem dodać, że jętki wybiłem deskami po szalunkach.
Deski są lekko zabrudzone betonem, ale za to tworzą solidną podłogę na stryszku. Deskowanie odsunąłem o 1,5m od szczytów a z uwagi na to, że dach pracuje inaczej niż reszta budynku nie chciałem podłogi wbijać na ścisk. Górną warstwę podłogi w przyszłości wyczyszczę papierem ściernym i zalakieruje. Od spodu deski zostaną takie jakie są bo i tak zakryje ją 30 cm wełny mineralnej, na to folia paroizolacyjna i dwa razy płyty z kartongipsu , bądź OSB 13 mm i płyta GK. Rozważam te dwie opcje , która z nich będzie lepsza? Może doradzicie coś w komentarzach ;)
Kolejny etap to już walka z instalacjami i oczekiwaniem na tynki. Koło kwietnia lub maja zaczniemy akcję „elewacja” więc pochwalimy się efektami pracy mojej i pewnie mojej ekipy, którą nieustannie staram się skompletować.
PS. Na koniec dodaję także zdjęcia w zimowej scenerii, kiedy za oknami szalała słynna "bestia ze wschodu" :D
Jak zapewne zauważyliście przy naszych Felicjach nie pojawiła się jeszcze płyta nad wejściem oraz pergola. Już wyjaśniam.
Płyty nad wejściem nie zrobiłem gdyż obawiałem się, że robiąc ją nie zdążę przez to zamknąć domu przed zimą. Dla osób, które pierwszy raz odwiedzają naszego bloga przypominam, że dom wybudowałem wraz z Tatą systemem gospodarczym. Z racji tego, że mam teraz mnóstwo czasu to postanowiłem się z tym uporać. Ręcznie wykopałem trzy doły na głębokość 140 cm o rozmiarach 70x70 cm. Na spód nasypałem piasek około 10 cm, zagęściłem, zazbroiłem i zalałem betonem w ilości czterech betoniarek na jeden dół. Włożyłem belkę zbrojeniową i poczekałem do następnego dnia, aż wszystko zastygnie.
Kolejny dzień powitał nas pięknym słońcem, aż chciało się pracować. Ze starych płyt OSB, które wcześniej oczyściłem, powycinałem formatki do szalunków. Skręciłem w puszki i założyłem na zbrojenie. Zeszło mi z tym do późnego popołudnia. Kiedy szalunki były gotowe betoniarka poszła w ruch, jedna godzinka i wszystko zalane. Figlarny beton pokazał jednak swoją siłę i szalunek przy samej stopie trochę wysadziło. Jednak w porę się zorientowaliśmy i wszystko docisnęliśmy dodatkowymi deskami. Do betonu dodaliśmy także mrozowy plastyfikator bo temperatura spadła poniżej 0 stopni.
Oczywiście mógłbym nie pisać o moim małym niepowodzeniu, ale prawda jest taka, że na budowie nie wszystko jest pięknie ale grunt to umieć uratować sytuację i małe niepowodzenia przekuć w sukces. Czasem coś nie wychodzi i trzeba na szybkości wykombinować jakieś rozwiązanie.
Po tygodniu rozszalowaliśmy słupy i zabezpieczyliśmy dysperbitem. Na to po wyschnięciu wkleiłem styropian 10 cm do wysokości „zero”.
W międzyczasie teść wykonał dla nas 8 sztuk winkli z blachy o grubości 4 mm oraz specjalne 2 kotwy ciesielskie z blachy o grubości 5 mm, na których będą leżały belki nośne pergoli o przekroju 16/16 cm.
Postanowiłem, że pergola będzie z drewna zamiast z betonu. Drewno okręcę styropianem, zaciągnę siatką i klejem i będzie wyglądało jak betonowe.
Winkle zastosujemy też do wzmocnienia podkładów pod oknami aluminiowymi, są one ze stali węglowej a ich wymiary to: długość 20 cm, wysokość 20 cm i szerokość 10 cm. Wzmocnienia te postanowiliśmy zastosować po rozmowie z ekipą montującą okna.
PS. Zdjęcia z prac nad pergolą zbiegły się z montażem okien, nie chciałem łączyć tych dwóch spraw w jednym poście ponieważ pisząc o nich osobno uważam, że jest bardziej przejrzyście.
8 grudnia data zaraz po mikołajkach a my dostajemy nasz mikołajkowy prezent, za który sami sobie zapłaciliśmy :D O godzinie 9.00 rano dostajemy telefon, że ekipa od montażu zawitała na naszym placu budowy. Panowie to prawdziwi profesjonaliści, każdy z nich wie dokładnie co ma robić. Firma nie żałuje na kotwach a i piany nigdzie nie brakuje. Pierwszy dzień upłynął im na montażu wszystkich okien PCV. W drugi dzień panowie zabrali się za szklenie okna w salonie i nad garażem. Użyli do tego specjalistycznej maszyny zwanej przez ekipę „pająkiem”.
Okno w salonie wygląda po prostu majestatycznie. Myślę, że każdy, kto wybiera dom z podobnymi przeszkleniami, czeka najbardziej właśnie na nie, a wraz z żoną możemy was zapewnić, że robią wrażenie. Teraz, gdy wszystkie otwory okienne są zaszklone, nie mamy już budowy, ale dom. Znajomi, z różnych stron Polski, których poznaliśmy w Szwecji już zapowiedzieli wizyty :)
Od ekipy dostaliśmy wiele cennych rad, między innymi:
- zwykle przy ciepłym montażu klei się taśmy: paroizolacyjne od wewnątrz i paroprzepuszczalne od zewnątrz by uniknąć degradacji pianki.
Chłopaki doradzili aby po obcięciu pianki zamiast kleić taśmy, które i tak trzeba by było zabezpieczyć klejem, użyć folii w płynie, która jest opcją nowatorską, ale nie potrzebuje już dodatkowych zabezpieczeń.
- kolejnym tipem jest to, aby podkłady pod oknami aluminiowymi dodatkowo wzmocnić dużymi metalowymi winklami, które pokażę wam w następnym poście. Taki mały spojler :)
W dużym oknie w salonie zastosowano dodatkowe profile aluminiowe, a szyby w tym jak i w oknie nad garażem są szybami selektywnymi, które odbijają zarówno część promieni słonecznych i krajobraz co spowoduje, że ptaki nie będą uderzały w okno.
Na koniec chcielibyśmy oboje podziękować ekipie monterskiej oraz firmie dzięki której mamy już fantastyczne okna. Warto było czekać, polecamy wszystkim!
Jak wiecie z początków naszego bloga oboje pracowaliśmy w Skandynawii, lecz nadszedł czas podjęcia życiowej decyzji. Zostać w Szwecji i pracować dla obcokrajowca lub wyjść ze swojej strefy komfortu i rzucić się na nieznane wody własnej działalności w Polsce. Jestem osobą ambitną i dokładną w swojej pracy, a doping ze strony żony, która wierzy we mnie i chce żebym się rozwijał zaowocował podjęciem jednoznacznej decyzji: nowy start w ojczystym kraju.
Po tym jak z Tatą wybudowałem nasze Felicje, jestem pewny, ze nic mnie już nie zaskoczy :) Myślę, że nasz dom będzie swego rodzaju wizytówką oraz namacalną reklamą mojej pracy.
Mam nadzieję, że będę mógł budować i wasze Felicje wkładając w nie tyle samo serca i zapału co w swoje.
Jeśli ktoś byłby chętny do współpracy w Małopolsce lub ościennych województwach to proszę o kontakt e-mail: zador88@o2.pl, wtedy też możemy się umówić na oględziny naszej pracy.
Pozdrawiam Wojciech Zadora
Pracy przy dachu trwa jeszcze kilka dni i projekt „dach” będzie ukończony. Ekipa bardzo mozolna i niestety niedokładna. Całe szczęście, że staram się stale poszerzać swoją wiedzę z zakresu budowlanki i że mam doświadczenie, bo pozwoliło mi to dostrzec mnóstwo niedociągnięć i poinformować o tym szefa ekipy lub nawet samemu je naprawić. Wiadomo – dachówka płaska to piekło dla dekarzy - ale nie ma zmiłuj bo stawka za metr dachu nie należy do najniższych. Swoją drogą jeśli, ktoś zastanawia się nad kupnem dachówki, którą my wybraliśmy to osobiście nie polecam. Towar nierówny, niby pierwszy gatunek a jakość trzeciego.
Nadszedł długo wyczekiwany czas zakończenia prac z dachem. Dobrze, że na koniec sprzyjała pogoda a i ekipa wykrzesała z siebie większy zapał do pracy. Zdążyliśmy przed pierwszym śniegiem, który mógłby zniszczyć membranę. Za pasem zima, czas odpoczynku dla świstaków i niedźwiedzi ale nie dla nas. Kolejne etapy już czekają na realizację.
Co do technicznych aspektów dachu to zmieniliśmy kilka rzeczy, mianowicie:
- powiększyliśmy okapy o 1 dachówkę na długości, z (chyba) 70 cm do 100 cm w szczytach
- okna dachowe firmy VELUX zostały powiększone z długości 120 cm do 140 cm
- zastosowaliśmy 30 dachówek wentylacyjnych
- koryta gięte na wymiar z jednego arkusza blachy
- przesunęliśmy wyłaz dachowy zaraz za komin od kominka co zniwelowało konieczność ławy kominiarskiej
- orynnowanie marki Vawin Kanion. Bardzo dobrej jakości. Rynny bardzo elastyczne, a haki wytrzymałe. Ważę 110 kg i stałem w rynnie a mimo to nie uszkodziła się :)
- z sześciu słupów zostały tylko dwa. Reszta została usunięta, gdyż płatwie osadziliśmy na poduszkach betonowych ze szpilkami
- zmiana zaszła także w średnicy murłat z wymiaru 14/14 do 18/18 ponieważ po tym jak wydłużyliśmy okapy przy standardowej grubości z czasem mogły by się odkształcić
Wakacje upłynęły nam także na szukaniu firmy, która wykona stolarkę okienną. Rozesłaliśmy wiele maili z prośbą o wycenę, odbyliśmy parę rozmów telefonicznych. Co nas zaskoczyło to strasznie duży rozstrzał cenowy. Podobne parametry a cena potrafiła się różnić nawet o kilkanaście tysięcy (!) Wybierając firmę, która wykona stolarkę okienną warto doczytać co tak naprawdę wchodzi w podaną pozornie atrakcyjną cenę, a za co trzeba dopłacić (co nie jest uwzględnione w wycenę). Np. pół biedy jeśli chodzi „tylko” o zapłacenie. Gorzej jeśli jeszcze trzeba sobie zadać trud i na własną rękę szukać HDS-u do wynajęcia ;)
Ostatecznie zleciliśmy to firmie poleconej nam przez znajomego. Umowa została podpisana z początkiem października. Dwa największe przeszklenia – salon i strych - wykonane zostaną z aluminium - kolor: obustronny antracyt, a reszta okien PCV profil 82 mm Veka, pakiet trójszybowy -kolor: zewnętrzny antracyt, wewnętrzny biały. Normalny czas oczekiwania wyniósł by około 6 tygodni, ale my na te największe przeszklenia wybraliśmy szyby selektywne, które ograniczą nieco działanie promieni słonecznych. Na te szyby trzeba nieco dłużej poczekać. Według sprzedawcy powinniśmy je mieć na przełomie listopada/grudnia. Póki co zostawiamy Was ze zdjęciami z postępów prac nad dachem. Pozdrawiamy.
Z banalnych powodów sami nie jesteśmy w stanie wziąć się za dach. Powód prozaiczny: czas. Koniec urlopu zbliża się nieuchronnie więc ekipa cieśli zasila nasze szeregi. W tym dniu pierwsze murłaty, płatwie oraz krokwie lądują na płycie. Choć jesteśmy zadowoleni z efektów ich pracy bo wykonują ją w miarę starannie, to ich dyspozycyjność pozostawia wiele do życzenia ponieważ mają kilka dachów zaczętych i skaczą z jednej budowy na drugą.
Startujemy z budową komina. Tak, dobrze przeczytaliście. W projekcie są dwa kominy dymne i jeden wentylacyjny. W naszym domu zostaje tylko komin od kominka (śmiesznie to brzmi ale inaczej nie da się tego napisać). Rezygnujemy z komina w kotłowni, gdyż zamiast pieca na ekogroszek chcemy zamontować powietrzną pompę ciepła. Ponadto rezygnujemy także z komina wentylacyjnego ponieważ zastosujemy rekuperację.
Komin firmy Schidel Rondo Plus z jedną wentylacją, która docelowo poprowadzi kable od TV/Ethernet oraz przewód od ogniw fotowoltaicznych.
Na szczycie komina zaszalowałem i zalałem czapkę z betonu. Nie użyłem gotowej „czapki” z dwóch powodów. Pierwszy to cena, która oscyluje w granicach 400 zł (dodam, że ja wykonałem to za około 15 zł). Drugi powód to wygląd – moim zdaniem nie pasuje do bryły budynku oraz zastosowanej dachówki.
Niebawem – miejmy nadzieję – dodamy post z pełnym przykryciem dachu. A w międzyczasie oczekujemy wizyty przedstawiciela z firmy wykonującej stolarkę okienną.
Zaprzyjaźniony gatrowy pan Piotr przywozi nam więźbę na budowę. Jego doświadczenie było nieocenione: doradził, które elementy można zrobić dłuższe, co w późniejszych etapach budowy dachu zaowocowało wydłużeniem strzechy. Dziękujemy za pomoc. Tego samego dnia buduję tymczasowe schody, które pomogą nam w komunikacji z piętrem.
W tym miejscu chcieliśmy także napisać słowa podziękowania dla rodziców Asi za ich prezent, który nam ofiarowali jako swoją pomoc w budowie naszego domu marzeń. Jeszcze raz: DZIĘKUJEMY.
Szalunki wieńców są gotowe do zalania. W międzyczasie rozszalowaliśmy strop, który po sprawdzeniu łatą jest równy jak lustro. Niebawem, bo 28 sierpnia przybywa wysłannik z wypożyczalni szalunków po ich odbiór. Przy oddawaniu kierowca twierdzi, że pierwszy raz widzi, żeby ktoś tak szanował blaty i dźwigary jak my. Niestety polityka tej firmy nie uległa diametralnej zmianie w ciągu tych 45 dni i załadunek ponownie odbył się ręcznie, ale na szczęście kierowca był bardziej pomocny niż jego poprzednik. Na 140 m² stropu tylko 1 blat został zniszczony i tylko za ten blat zostało nam potrącone z kaucji. Sama kaucja natomiast została nam przelana z powrotem na przestrzeni kilku dni.
Kolejny etap to kręcenie zbrojeń na wieniec oraz wykonanie skosów żelbetonowych na garażu i nad salonem. Szalujemy zatem wieńce, spinamy porządnie „żabkami”, skręcamy formy i zabezpieczamy sprawdzając wszystkie newralgiczne punkty po kilka razy. Z betonem nie ma żartów ;)
Z uwagi na przechodzące w tamtym okresie gwałtowne burze z silnym wiatrem zmuszeni byliśmy do porządnego zabezpieczenia ścian na piętrze.
Dawno nas tu nie było, ale jak przeczytacie w dalszych postach robota idzie do przodu pełną parą. Na płytę, która zdążyła już „ostygnąć” trafiają palety z bloczkami. Pogoda pod psem, ale jak mówi klasyk polskiej sceny MMA – tanio skóry nie sprzedamy :D Ale do konkretów:
Startujemy z pierwszą warstwą pustaków. Nanosimy wysokości i sprawdzamy przekątne budynku. O ile dolne przekątne są co do milimetra, to już na stropie mieliśmy 10 mm różnicy. To niewiele, ale poprawiamy i już jest wszystko ok. Jeśli chodzi o małe zmiany na tym etapie to:
- ściana kolankowa miała mieć 119 cm, ale my podnosimy ją do 130 cm
- w pomieszczeniu nad garażem (w projekcie strych), w którym miało być około 90 cm również podnosimy na 130 cm. Zamiast stryszku będzie obszerny pokój zabaw dla przyszłych pociech no i dla rodziców oczywiście tez :D
- aha postanowiliśmy także zamurować okno balkonowe bezpośrednio przy dużym oknie w salonie by zyskać na przytulności
Ponadto z kolejnych dostaw to na budowę wjeżdżają palety z dachówką i elementami orynnowania. Zdecydowaliśmy się na płaską matową dachówkę ceramiczną OREA 9 firmy Wienerberger, w kolorze antracytowym.
Roof is coming ...
Tego dnia około godziny 10.00 przyjeżdża pompa oraz pierwsza „gruszka” z betonem z firmy JP-Trans.
Zalewamy strop betonem B-25. Praca przebiega bardzo sprawnie. Z naszej strony ponownie (oprócz Taty) pomaga nam mój brat Patryk. Ze strony betoniarni bardzo pomocny okazuje się operator pompy. Z moich obliczeń miało wyjść 36 m³ i tyle betonu „weszło” na płytę. 1,5h później my kończymy zalewanie, a moja Mama jak to w polskim zwyczaju robi piękny wianek z kwiatów na „wiechę”. Ze strony firmy wraz z ostatnim, piątym transportem betonu również dostajemy pewien bonus (%) :D
Słoneczna pogoda dopisała, lecz połączenie wysokiej temperatury powietrza i letnim wietrzykiem spowodowało powierzchniowe skurcze betonu, pomimo podlewania. No trudno, nic na to nie poradzimy, po prostu zbyt szybko wiązało. Rysy nie spowodują zmniejszenia nośności płyty, ale póki pył ich nie wypełni będą denerwowały moje oczy :) I tak jesteśmy zadowoleni, że wstępny plan zakładający zalanie stropu pod koniec miesiąca wypalił.
Następny etap to ściany kolankowe i wieńce.
Kolejny etap to zbrojenie. Trzy dni, pięciu mężczyzn i ta część pracy na budowie za nami. Tu pragnę podziękować bratu Patrykowi, szwagrowi Jankowi i przyjacielowi Mariuszowi. Zbrojenie to przyjemna i łatwa praca, ale ze względu na ilość wiązań ta praca przytłoczyła mnie i tatę. Zatem pomoc chłopaków spadła nam jak z nieba. Praca przebiega bez problemów, za to w wesołej atmosferze.
Nasza Pani Kierownik budowy odbiera nasz szalunek stropu oraz zbrojenie. Chwali nas za profesjonalizm, staranność i estetykę. Jej słowa mobilizują nas do dalszej pracy.
Przyjeżdża z wypożyczalni transport stalowych stempli, blatów szalunkowych, dźwigarów, koron oraz trójnóg. Zabieramy się do rozładunku. Wszystko ręcznie, niestety. Kierowca nic nam nie pomógł, rozumiemy poniekąd, że to nie należy do jego obowiązków, jednakże byliśmy zdziwieni, że taki transport odbywa się samochodem bez HDSu. O ile blaty oraz dźwigary były w dobrym stanie, to stemple, jak to ujął mój tata „pamiętają czasy Gierka” :D Jednak spełniały swoją rolę, a to jest najważniejsze więc działamy na tym co mamy. Trzy dni później 135 m² było zaszalowane. Praca systemowymi szalunkami to czysta przyjemność. Szybkość i łatwość montażu przekłada się na tempo pracy.
Szalujemy i zbroimy słupy. Mamy ich sporo bo aż 12. Dom z pewnością nie należy do łatwych, jest wiele czasochłonnych elementów, ale nie poddajemy się i walczymy dalej. Jak powiedział kolega: „Zachciało się Kalwarii to trzeba śpiewać” :D
Do zbrojenia wykorzystujemy zbrojenie wykonane zimą. Szalunki robimy z desek 32 mm, spinamy „żabkami” szalunkowymi.
3 lipca o 7 rano zalewamy słupy. Wykorzystujemy 4 m³ betonu towarowego B-25
Szalujemy wieńce i podciągi, których mamy łącznie 92 metry bieżące. W formach układamy zbrojenie. Ja szaluje, tata zbroi taki sprawiedliwy podział, który nam obydwóm odpowiada. Po zakończeniu tego etapu zamówimy gotowe szalunki do stropu, które wynajmiemy na około 45 dni.
Po pół roku wracamy do prac nad domem. Jak wielu osobom, także i nam sytuacja związana z koronawirusem pokrzyżowała plany. Pierwotnie, planowaliśmy przylot do Polski na marzec aby wybudować ściany parteru. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i jednym z plusów było to, że w przeddzień naszego przyjazdu zniesiono obowiązek odbycia 14-dniowej kwarantanny. Dni u początków lata są dłuższe, a pogoda pewniejsza. Albo wręcz przeciwnie, ale o tym za chwilę :D
Z pełnym zapałem startujemy wraz z tatą z izolacją przeciwwilgociową poziomą oraz pierwszą warstwą pustaków. Ustawiamy ją na zaprawie murarskiej, która pomaga nam zniwelować różnice w poziomie ściany fundamentowej.
Po użyciu niwelatora okazało się jednak, że tolerancja na ławie to maksymalnie 4 mm. Kolejna niewiadoma to to, czy przekątne domu się zgadzają. To, oprócz równego poziomu najważniejsze wymiary gdyż dom nie może być „przekoszony” ;)
Po rozciągnięciu sznurków nadszedł czas na mierzenie. Serce wali jak młotem – teraz ta chwila, która powie czy wszystko poszło dobrze z fundamentem. Na szczęście przekątna domu ma identyczne wymiary. Jesteśmy w domu :)
10 dni, dwie osoby plus pogoda, która płata nam figle. W ciągu tych dziesięciu dni zmagamy się z murowaniem ścian. My dajemy z siebie wszystko, ale pogoda niestety nam nie sprzyja. Ciągle pada i z 10 dni kalendarzowych uzbierało się zaledwie 5 dni uczciwej pracy. Zużyliśmy 28 palet bloczków H+H (czyli 840 sztuk) i 20 worków zaprawy cienkowarstwowej. Dom zaczyna nabierać realnych kształtów, co nas bardzo cieszy :)
W końcu upragniony urlop świąteczny. Dla nas to nie tylko choinka, prezenty i rodzinne spotkania. Korzystając z wolnego postanowiliśmy przygotować zbrojenie wieńców i podciągów. Pocięliśmy pręty na interesujące nas elementy po czym zaczęliśmy gięcie i wiązanie zbrojeń. Po przygotowaniu, które zajęło nam kilka dni wszystko zostało ułożone w jednym miejscu w oczekiwaniu na nadejście wiosny a wraz z nią ciepłych, słonecznych dni, które będą służyły pracom murarskim.
Zaczynamy zasyp fundamentu. Zasypujemy to „zerówką” – odpadem z kamieniołomu, który jest tani i ubija się jak suchy beton. Kładziemy kanalizację, rury do przeciągnięcia kabla elektrycznego, rury z wodą oraz rury do cyrkulacji kominka. Układamy siatkę do wylewek ⌀4 i zalewamy betonem B-20 w ilości 16m³. Niby wszystko policzone, ale zabrakło 1m³. Na szczęście mieliśmy piasek, pojechałem więc na skład, kupiłem cement i resztę betonu na płytę „ukręciliśmy” w betoniarce :D
W poprzednim wpisie zamieściliśmy zdjęcie z fundamentem „na gotowo”. W tym wpisie uzupełniamy galerię o zdjęcia jak krok po kroku zakończyliśmy pracę na placu budowy w roku 2019. Natomiast w następnym poście pokażemy na jakich pracach skupiliśmy się zimą.
Wracamy do Polski ze Szwecji oboje podekscytowani, gdyż wiemy, że to start w nową i lepszą przyszłość. Zaczynamy etap, w którym w końcu będzie wizualnie widać efekty prac.
Zaczynamy. Do ekipy oprócz Taty - z którym przenosimy osie z ław drutowych - dołączają również inni członkowie rodziny. Zaczynamy bardzo ciężką i mozolną pracę tj. kopanie wykopu pod stopę fundamentową.
Stopa ma 40 cm wysokości i 60 cm szerokości.
Wymiary gotowego fundamentu to: 10 cm tzw. chudziaka (B-15), dalej 40 cm wysokości stopy B-20 oraz 68 cm żelbetonowej ściany o szerokości 30 cm B-20.
Wszystko zbrojone stalą ⌀12, strzemiona pręt żebrowany ⌀8.
Postawiłem zrobić fundament żelbetonowy ponieważ moim zdaniem jest to sposób najwytrzymalszy chociaż też najbardziej pracochłonny. Ścianę fundamentową poszerzyliśmy z 24 cm do 30 cm, gdyż mury również będą szerokie na 30 cm z bloczków H+H GOLD PLUS. Do szalunków w miejsca przejścia rur kanalizacyjnych, miejsc na przyłącz wody, prądu oraz rur do cyrkulacji kominka włożyłem styropian 20 cm.
Po rozszalowaniu zabezpieczyliśmy beton dwukrotnie dysperbitem, z zewnątrz ociepliliśmy ścianę fundamentową styropianem EPS 10 cm termoorganika dach-podłoga o większej sztywności i twardości, klejony na klej do styropianu. Na styropian folia kubełkowa. Wkoło fundamentu położyliśmy opaskę z rury drenarskiej w geowłókninie, całość obsypana grubym żwirem.
Fundament gotowy :) Najtrudniejsze za nami, praca w ziemi jest najcięższa i zajęła nam 3 tygodnie.
Podsumowując zużycie betonu:
- na stopę 9 m³ B-15
- na stopę 16 m³ B-20
- na ścianę 24 m³ B-20
Dobre wieści - mamy pozwolenia! Ale natura też nie próżnuje i działka mocno zarosła. Palet z bloczkami prawie nie widać :) Niestety oboje pracujemy w Skandynawii i nie możemy być na działce tak często jakbyśmy chcieli. Na szczęście mamy pomoc z domu - tata wykasza plac przed przyjściem geodetów, którzy przygotują ławy drutowe.
Mamy już wytyczone ławy i widać zarys domu :)
W tym dniu, został wykonany wykop pod budowę domu.
Zima upłynęła nam w oczekiwaniu na pozwolenia oraz powoli zaczęliśmy kompletować materiał oraz sprzęt potrzebny do dalszej pracy w 2019 roku.
Zorganizowaliśmy deski na szalunki. 10 m³ deski 32 mm. Ułożyliśmy deski w sztapel, zbudowaliśmy przy nim warsztat pracy oraz zadaszenie, które przykryliśmy plandeką.
W pobliskiej hurtowni zamówiliśmy towar. Oczywiście nie obyło się bez problemów ze strony hurtowni. Niestety nie wywiązali się z pierwotnego terminu dostarczenia.
Dom powstanie z bloczków H+H GOLD PLUS 30 cm. Nie jest to standardowy materiał, ale decydując się na budowę domu priorytetem było dla nas to aby dom w przyszłości tracił jak najmniej energii, a materiał był najwyższej jakości i łatwy w obróbce.
W końcu dociera do nas zamówiony materiał: bloczki, kominy oraz 5,5 tony stali zbrojeniowej.
Dodatkowo kupujemy 50 tuj, sadzimy je co 80 cm w linii zachodniej granicy działki. Pod tuje dajemy ziemię do iglaków oraz folię ogrodniczą zapobiegającą wyrastaniu chwastów. Dzień kończymy podlewaniem.
W 2016 roku sprecyzowaliśmy swoje preferencje przy wyborze projektu. Były to: duży, przestronny metraż, nowoczesna bryła, dwa stanowiska garażowe, duże przeszklenia oraz antresola. W biurze projektowym ARCHON pracuje nasz dobry kolega Krzysztof, który obiecał, że co jakiś czas będzie podsyłał ciekawe, oryginalne i spełniające nasze kryteria projekty.
W międzyczasie rodzice Wojtka podarowali nam piękną 40 arową działkę, do której mogliśmy wybierać konkretne projekty.
We wrześniu 2018 roku padł wybór na Dom w Felicjach G2. Wtedy nie było już odwrotu, więc zabraliśmy się za składanie dokumentów o pozwolenie na budowę.
W dniu 9 listopada 2018 wytyczyliśmy z tatą drogę do miejsca, w którym będzie budowa - ułatwi to w późniejszych etapach dowóz towarów i dojazd pompie do zalania przyszłych ław, trzpieni, słupów, stropu oraz wieńca.
Koparką wykopano dół o: 55 m długości, 4 m szerokości i 0,5 m głębokości. Na spód poszła geowłóknina drogowa, na którą teść przywiózł tłuczeń, a następnie kliniec. Wieczorem tego samego dnia 55 metrów drogi było utwardzone i gotowe :)
To był koniec prac w 2018 roku.
Witamy,
Pisanie bloga postanowiliśmy zacząć od przedstawienia się: Asia i Wojtek, młode małżeństwo, które zapragnęło mieć swoje własne cztery kąty. Gdy sprawy oficjalne mamy już za sobą przejdźmy do meritum. O tym, że będzie to dom, a nie mieszkanie wiedzieliśmy od razu. Dom to wolność, której nigdy nie poczulibyśmy w mieszkaniu w bloku. Ze względu na to, że zarówno ja [Wojtek :)] jak i mój tata jesteśmy budowlańcami dom zostanie zbudowany systemem gospodarczym.
Bloga postanowiliśmy napisać z dwóch powodów. Pierwszy: dla samych siebie, by mieć zapis wszystkich prac. Drugi powód to dla osób odwiedzających stronę ARCHON, którzy rozważają wybór Domu w Felicjach G2.
Zachęcamy do śledzenia dalszych wpisów, zostawiania komentarzy, pytań.
Pozdrawiamy Asia i Wojtek.
Dom w Pięknotkach Kielce 2024
przez Jjunior11
Koniec z dachem
przez Pietrus
Sypialnia
przez Doris
Dechy na dachy
przez Pietrus
Mamy Okna!!
przez Krzysztof_M
2024 © ARCHON+ Biuro Projektów - Tradycyjne i nowoczesne gotowe projekty domów - autorska pracownia architektoniczna założona w 1990r. przez arch. Barbarę Mendel
Z uwagi na ciągłe doskonalenie procesu powstawania projektów (zgodnie z normą ISO 9001), prezentowane na stronie projekty domów mogą nieznacznie różnić się od dokumentacji technicznej.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym sklepie, dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies. Więcej informacji zawartych jest w polityce prywatności.