Wiemy już ze 100 proc pewnością, jaką będziemy mieć w łazience dolnej umywalkę, gdyż najzupełniej w świecie tak się zdarzyło, że już ją mamy... Czysty przypadek, ale szczęśliwy, bo skorzystaliśmy z okazji i "parę" złotych zostało w kieszeni. Nie był to planowany zakup, ale aż grzech było nie skorzystać. Oczywiście nie ma pewności, że ta umywalka się w rzeczywistości zmieści się na szerokość. Według projektu tak właśnie powinno być. Jeśli nie, trudno, sprzedamy ją i kupimy inną. Mam nadzieję, że nie będzie konieczności, bo już się do niej przywiązałam :)
Ponieważ wciąż brnę w tematach okiennych (mam wrażenie, że jak w ruchomych bagnach), zdecydowałam na szybko zmodyfikować wizualizację o okna 3-kwaterowe i umieszczenie przy schodach okna o rozmiarach okien kuchennych. Może komuś pomoże to w podjęciu decyzji o podziałach kwater okiennych, ewentualnie na temat ich rozmiarów.
Wybaczcie lewitujące poduszki :)
Jeszcze kilka zdjęć z mojego majstrowania przy wizualizacji salonu.
Komentarz zostawiony przez Panią Kasię pod jednym z moich postów przypomniał mi, że jeszcze nie wstawiłam na bloga zdjęć z wizualizacji salonu. Przy okazji przypominam, że to tylko przymiarki, i choć zastosowałam się do wymiarów projektowych, to życie pokaże swoje, więc nie można traktować tych zdjęć jako wykładni stanu faktycznego, tym bardziej, że nawet jeszcze mury nie stanęły :) Wciąż czekamy na +5 stopni.
PS: Wejście na schody będzie od salonu, nie ze ściany. Nie mamy nadprzyrodzonych mocy, po prostu nie chciało mi się bawić w konstruowanie schodów lub szukać odpowiedniego pliku i wzięłam takie jakie były w programie :)
Ze ścianami ruszymy, gdy temperatura będzie wynosiła +5. Murarz naciskał, by już zaczynać. Wiadomo - to w jego interesie. Ale niekoniecznie w naszym. W poradniku Wienerbergera jasno jest napisane, żeby murować przy +5. Nie chcemy potem widzieć spękań na ścianach. Nie po to inwestujemy w materiał.
Wyeliminowaliśmy już część blachodachówek z naszej tabeli dzięki wycieczce po lokalnych punktach dystrybucji. Obejrzeliśmy materiały z bliska, zrezygnowaliśmy z kilku wzorów. Porozmawialiśmy z dekarzem i on też doradził coś od siebie. Do tego oczywiście masa czasu spędzona w Internecie. I gdy zebraliśmy to wszystko, tabelka zrobiła się krótsza. Niemniej jednak nadal zostawiamy sobie furtkę wyboru między kilkoma producentami.
Po wizycie u różnych dystrybutorów i porównaniu ofert dot. okien (piękna, excelowska tabela, która czeka na analizę) teraz mam bałagan w głowie odnośnie samego montażu. Widzę, że są 2 szkoły. Jedni twierdzą, że taśmy, a nawet i ogólnie ciepły montaż, jak i kryte zawiasy i ciepła ramka to w dużym stopniu bujda i wydatek. A inni twierdzą, że kryte zawiasy, ciepła ramka to dobro cywilizacyjne, taśmy są zbyteczne (jeśli już, to warto tylko dać narożnikową), a pod okna system ociepleniowy czyt. profile (np. Metal-Plast, Wiesław Sokołowski). No i jak tu się w tym wszystkim odnaleźć? Szukam informacji, proszę o rady na forum... z czasem coś z tego wyniknie...
28. stycznia
Mam już swoje typy. Tabelka niebawem ostatecznie się zawęzi, póki co jeszcze bawię się w kolory. Ale już widzę różnice między profilami, widzę słabsze i mocniejsze punkty poszczególnych okien, no i ceny - zebrałam oferty. Oczywiście, ceny są promocyjne z uwagi na początek roku i - jeszcze - obowiązujące obniżki, ale wiem, o ile procent kwoty pójdą w w górę.
Coraz bardziej przekonuję się do tego, że montaż nie musi być "ciepły", montaż musi być dobry. Błędny "ciepły" montaż to "zły montaż. Teraz zatem będę szukać informacji o konkretnych ekipach montażowych, co pomoże ostatecznie wybrać okna.
Oczywiście, można byłoby dorzucić do tabelki jeszcze kilka parametrów, ale jeśli komuś w tej postaci będzie pomocna, to czemu nie...
1. lutego
I nastąpiła aktualizacja tabelki...
Zrobiłam wizualizację sypialni, by zobaczyć, jak może się zmieścić okno ok. 150x150 i co z tym fantem zrobić.
Przypominam, że wizualizacje wnętrz wykonane są przeze mnie, na nasze potrzeby, stanowią poglądowe odzwierciedlenie wnętrz z projektu, z zachowaniem wymiarów projektowanych, ale zdjęć tych nie można traktować jako projektów wnętrz.
Podzieliliśmy się tematami. Mąż załatwia materiały na ściany, strop, ja rozpoczęłam wstępne rozeznanie co do dachu, a potem i okien. Pytań i wątpliwości jest sporo, ale nie mało też jest już zebranych informacji. Mamy też pierwsze wyceny. Nie chciałam, by wszystko zostawało na ostatnią chwilę, bo im dalej w las tym ciężej.
Bez względu na rodzaj pokrycia dachowego, będziemy mieć pełne deskowanie. Będzie ciszej i stabilniej. W projekcie jest dachówka Creaton, na wizualizacji najprawdopodobniej Smart. Niektórzy mówią, że cena dachu z dachówki nie będzie się wcale znaczenie różniła od pokrycia z blachodachówki. Oczywiście, zależy na ile jest dla kogoś istotna różnica sięgająca kilku tysięcy. Nawet jeśli będą to dwa tysiące. A nie chcemy sięgać po gorszą, tańszą blachodachówkę (i absolutnie nie mam tu na myśli, że ta słabsza to Creaton), wolimy w takim przypadku lepszą blachę. Na ten moment podoba nam się wzór Talia z Blachotrapezu. Po obejrzeniu różnych blach, różnych wzorów w punktach sprzedaży jak i na gotowych dachach, uznaliśmy, że coś takiego jak Talia będzie odpowiednie. Bliskie wizualizacji Archonu - również delikatne, bez wysokiego przetłoczenia, w sam raz na nieduży dach. Przed nami jeszcze refleksja na temat powłoki i gwarancji. Jeśli faktycznie zostaniemy przy Balchotrapezie, raczej nie sięgniemy po Colorcoat HPS TATA Steel, biorąc pod uwagę, że w gwarancji jest napisane, że blacha nie powinna być wystawiona na dłuższą ekspozycję pow. 60 stopni. Wydaje się to absurdalne. Choć akurat jej odporność na zarysowania wydaje się ciekawa. Wybierzemy Pladur Wrinkle bądź Ice Crystal. Wizualnie atrakcyjniejszy jest Pladur. Kolor raczej 8019 niż 8017, gdyż ten pierwszy trochę wpada w czerwień. Szczegółową analizę powłok, również tą namacalną na otrzymanych próbkach, zostawiam mężowi. Kto wie, może jeszcze sięgnie po blachę Plannja...
Co do okien to historia jest bardziej skomplikowana. Okazuje się, że nie można zrealizować okien tarasowych w takiej postaci jak to jest w projekcie. Dla nas temat takich dużych okien to zupełna nowość, a nie przyszło nam do głowy, by wcześniej to sprawdzić. Okno tarasowe boczne realizowane w takim wymiarze powinno mieć grubszą szybę, co podnosi koszt montażu i ewentualnej wymiany szyby w przyszłości w przypadku jej uszkodzenia. Drugie okno tarasowe zupełnie nie może być wykonane w projektowanej wersji. Albo trzeba zrobić HST bądź PSK, w każdym razie przesuwne. Bardzo atrakcyjne. Ale: koszty, koszty. Albo też zrobić 3-komorowe: jedna komora stała, a dwie pozostałe uchylno-rozwierne z ruchomym słupkiem, dzięki czemu otrzymujemy spore wejście. Jeśli 3-komorowe, to powstaje pytanie, czy nie trzeba zrobić tego drugiego okna tarasowego jako trójdzielnego, żeby zachować symetrię. Ale wtedy z kolei jest sporo ram, ograniczających dopływ światła. Drzwi na ogród robić nie zamierzamy. Myślimy o pomniejszeniu otworu tak, by zrobić okno wielkości kuchennego. Zastanawiam się jednak, czy to okno nie będzie wyglądało w salonie śmiesznie przy pobliskim tarasowym. Nie robimy balkonu, bo nie ma sensu zaglądać sąsiadowi w okna. Okna balkonowe skrócimy i zrobimy ok. 150x150, ale tu też pojawia się pytanie o podział okien: jednokomorowe czy dwukomorowe? Jednokomorowe jest cięższe, tym bardziej przy obecnie wymaganych 3-szybowcach. Poza tym na jego otworzenie potrzeba więcej przestrzeni. Okna po drugiej stronie domu zostają takie jak w projekcie.
Kwestie: 2 czy 3-uszczelki, zawiasy ukryte czy zwykłe, ramka ciepła bądź nie, bardzo mieszają w głowach, a tak naprawdę dochodzimy do wniosku, że przy oknach 3-szybowych nie mają one wielkiego wpływu na parametry okien (nie można powiedzieć, by nie miały wcale). Tym bardziej, że te parametry są inne dla każdego okna, zależnie od jego gabarytów. I tak, w przypadku małych okien: w kotłowni i w łazience osiągnięcie wymaganego parametru może być trudne, szczególnie, jeśli program producenta wykazuje 2-cyfrową wartość po przecinku (kto jest na czasie z tematem, wie, o którego producenta może chodzić). O wiele bardziej istotne będzie dla nas podjęcie decyzji, czy dzielić okna na komory czy nie, bo to ma znaczenie nie tylko dla ilości światła w pomieszczeniu, ale i dla przepuszczalności ciepła. Mniej szyby, a więcej ram - przepuszczanie większe. Analiza plusów i minusów proponowanych rozwiązań jeszcze przed nami. Tak samo jak kwestia zwykły/ciepły montaż.
Mam nadzieję, że lodówka mieści się w rzeczywistości w tej kuchni tak jak w projekcie jak i w mojej wizualizacji, bo jeśli nie to koncepcja tej kuchni leży w gruzach. Jak dla mnie trzeba by było pozbyć się okna bocznego. To jest zawsze jakaś opcja i wiem, że niektórzy inwestorzy to rozważają, ale obawiam się, że u nas pomieszczenia nie będą na tyle mocno doświetlone, by jeszcze likwidować to okno. Poza tym ilość szafek, jaką można w tej kuchni zmieścić wcale nie wydaje mi się aż tak skromna, by trzeba było na ich korzyść rezygnować z jednego okna. Z pewnością nasza kuchnia nie będzie wyglądała tak, jak na tych zdjęciach. Nie znam się na projektowaniu mebli kuchennych, więc to wszystko jest takie "mniej-więcej". Ale to wystarczy, by zobaczyć, że raczej nie chcę powiększać okna kuchennego frontowego. Jeśli zostają dwa, to myślę, że nie ma takiej potrzeby. Co innego, gdyby rezygnować z bocznego. Jednak w podstawowym wariancie szkoda miejsca na ewentualne szafki czy półki z lewej. Co do zlewu, być może zostawimy go tak jak jest to zrobione w projekcie. O tym już chyba pisałam. Ewentualnie zostanie nieznacznie przesunięty w lewo, tj. do ściany frontowej. Od mebli do mebli powinno być ok 155 cm, więc nie aż tak dużo, by przejście od kuchenki do zlewu i nazad było kłopotliwe. Pewnie łatwiej będzie podjąć decyzję, gdy pojawią się ściany.
Przyjechał dzisiaj materiał na ściany! Pierwsza dostawa. Wienerberger P+W klasa A. Obejrzeliśmy, czy rzeczywiście jest A. Spękań nie widać. Mamy też już stemple. Całe 200 szt 3-metrowych stempli. Murarz chciałby się już rzucić w wir pracy u nas, ale musimy ostudzić jego zapał. Temperatura jest za niska, a nam się nie pali. Na pewno nie po to, by zaprawa miała pękać. Kierownik przyznał rację. Powiedział, by się wstrzymać. Plastyfikatory i inne dodatki bezpieczniej zostawić w hurtowni. A tymczasem... mamy prywatne lodowisko :)
W łazience dolnej nie ma jak zaszaleć, ale góra - choć z pozoru nieustawna - daje większe pole do popisu. Wersja z projektu nie do końca do mnie przemawia, dlatego próbowałam rozłożyć wyposażenie na różne możliwe sposoby. Druga sprawa, że na pewno będziemy mieć dylemat, czy zrobić wannę i prysznic, czy może jednak tylko prysznic lub tylko wannę. Jedno z nas jest zwolennikiem wanny, drugie prysznica. Prysznic będzie na dole, a wanna się przydaje na przykład, gdy bolą plecy.
Żeby dolać oliwy do ognia, zrobiłam jeszcze wersję z wanną wolnostojącą :)
W każdym razie do tych wyborów jeszcze daleko. Tym bardziej, że wykończenie góry najprawdopodobniej zostawimy na później.
Nim zdecydowaliśmy się na wybór Borówek, niezliczoną ilość razy odmierzałam wymiary z kilku upatrzonych projektów na podłodze naszego blokowego pokoju. Było odmierzanie kuchni, łazienek, salonu... wszystko po kolei. Dom w borówkach 4 nas zauroczył, ale zauroczenie wizualizacją projektową i analiza rysunków to mało. Gdy rozwijanie miarki na podłodze przestało mi wystarczyć, sięgnęłam po laptopa.
Bynajmniej nie chodziło mi o wymuskane projekty. Wizualizacje miały nam pomóc w podjęciu ostatecznej decyzji co do wyboru projektu. Na późniejszym etapie miały być wskazówką do wprowadzenia ewentualnych zmian w projekcie. Materiałem pomocniczym. I z tą myślą je tworzyłam. Nie przykładałam uwagi do wszystkich detali, nie dbałam o nadmierną dokładność blatów, zabudów czy wnęk, bo to wszystko może się przecież zmienić w trakcie budowy. Chodziło o to, by zobaczyć, co i w jaki sposób można w danej przestrzeni ulokować. Po za tym mogłabym mnożyć pomysły i bez końca tworzyć nowe wersje. A nie w tym rzecz. Nie należy zatem traktować tych zdjęć jako profesjonalnych projektów, a jedynie jako pomocnicze wizualizacje.
Przede wszystkim chodziło o odpowiedź na pytanie: Czy wnętrza są (według nas i dla nas) ustawne?
O ile murowanie poszło szybko i ładnie, to przy ociepleniu panowie murarze się nie popisali.
Za radą znajomego inżyniera budowy i rozeznaniu się w temacie, zdecydowaliśmy się na Steinodur PSN i montaż na pianę. Murarze zapewnili, że kleili już pianą i potrafią na pianę kleić. Niestety, ale bardziej myśleli, że potrafią niż potrafili. Raz, że im się spieszyło, by zrobić całość jednego dnia, a dwa, że wcześniej kleili na klej i nawet nie przeczytali etykiety na pianie. Nie odczekali na rozprężenie piany, tylko od razu dokładali steinodur. Nie było nas na miejscu w trakcie ich pracy. Wtedy mogło wyglądać to dobrze, ale gdy piana zaczęła się rozprężać, do wieczora zrobiły się fale Dunaju. Gdy o zmroku pojechaliśmy obejrzeć efekty prac, zatkało nas. Potem była złość i zastanawianie się, co z tym fantem zrobić.
Na szczęście szef murarzy przyjął wszystko na barki i powiedział, że wszystko poprawią. W efekcie steinodur był zdejmowany, czyszczony i kładziony jeszcze raz.
Przyszedł czas na pierwsze zetknięcie z systemem zleconym. Poszukiwanie murarzy nie było najłatwiejsze, bo albo zajęci, albo poszukujący łatwego zarobku na małym domu i mało zorientowanych w temacie inwestorach. Dom może i mały, ale inwestorzy musieliby być naprawdę nierozgarnięci lub zdesperowani, gdyby zgodzić się na sposób obliczenia opłaty proponowany przez jednego z murarzy...
W każdym razie znaleźliśmy w końcu swoją ekipę.
Działka jest nieduża i martwiliśmy się o przestrzeń roboczą i miejsce do czyszczenia gruchy. Na szczęście nie było tak źle.
Beton B20. Dostaliśmy dobrą cenę i kuliśmy żelazo póki gorące. Podczas zalewania padał deszcz, ale to nawet dobrze. Beton pięknie wiązał. Wyszło fajnie.
Nim przyszły pierwsze chłody, zabraliśmy się z mężem za malowanie Dysperbexem. On szczotkował doły, ja górę. Niby ot takie machanie szczotą po murze 3 razy, a mój staw skokowy przypomniał sobie o kontuzji.
Najgorsze było zbrojenie, szczególnie zważywszy na to, że przypadło na upalne dni. System gospodarczy na tym etapie w 100%. Opłaciło się, bo choć trochę to trwało i kosztowało mnóstwo sił przede wszystkim panów z rodziny, było zrobione starannie, a nie na chybcika. A to przecież bardzo ważny etap budowy. Ja cięłam druty do wiązania zbrojenia, pomagałam układać zbrojenie i sprzątałam kamienie. Kamienie, kamienie... wciąż wychodziły kamienie.
Przyszedł czas na pracę geodety, zawieszenie tablicy i pierwsze prace ziemne.
Tablicą nie będziemy się chwalić, bo wbrew panującej tendencji nie tylko ją powiesiliśmy (i to w widocznym miejscu), ale i wypełniliśmy danymi.
W ferworze walki z chwastami, wycinaniu drzewek mąż chwycił za łopatę i stwierdził, że wykopie tyle, ile będzie w stanie. Pomógł też mój brat.
Nie ma sensu jednak już początku wylewać potu litrami, bo do końca budowy będzie potrzebnych jeszcze dużo sił. Tym bardziej, że w przypadku naszej działki jest to kopanie w glinie. Ile zostało wybrane ręcznie, widać na zdjęciu. Urlop minął mężowi na kopaniu, a hitem urlopu stał się dla niego utwór, jak to stwierdził, o "szuflowaniu", czyli LIMFAO https://youtu.be/KQ6zr6kCPj8 Potem przyjechał pan z koparką i kopanie było w mig załatwione.
Żeby nie robić bałaganu na całej działce i trzymać wykopany materiał w ryzach, skombinowaliśmy sklejkę i zbiliśmy ogrodzenie na górę zebranego czarnoziemu i piachu.
Witamy na blogu opisującym zmagania z budową naszych Borówek.
W naszym przypadku przygotowanie do budowy nie trwało tak długo, jak często ma się to w innych przypadkach, bo stan prawny działki był uporządkowany, a sama działka uzbrojona. Doprowadzić do działki należy tylko gaz, ale szczęśliwie jest on w ulicy przy działce. Działka była do tej pory rekreacyjną, więc przygotowanie w dużej mierze polegało zatem na uporządkowaniu terenu. Teren jest częściowo zabudowany (domek działkowy, garaż murowany) i takim pozostanie. Rozmiary działki, teren pod budowę i nasze możliwości finansowe przekonały nas do Borówek, które zresztą wśród masy przejrzanych projektów małych domów najbardziej wpadły nam w oko.
Największym wyzwaniem stało się rozebranie szklarni i usunięcie jej potężnych fundamentów. Praca wymagała ostrożności przy rozbiórce konstrukcji i dużych nakładów sił, szczególnie przy rozbijaniu zbrojonych słupów. W ruch poszedł 10-kilowy młot i mięśnie męża. Potem przyszedł czas na wywózkę gruzu i również i mój kręgosłup po raz pierwszy poczuł co to znaczą realia budowy.
Dom w Pięknotkach Kielce 2024
przez Jjunior11
Koniec z dachem
przez Pietrus
Sypialnia
przez Doris
Dechy na dachy
przez Pietrus
Mamy Okna!!
przez Krzysztof_M
2024 © ARCHON+ Biuro Projektów - Tradycyjne i nowoczesne gotowe projekty domów - autorska pracownia architektoniczna założona w 1990r. przez arch. Barbarę Mendel
Z uwagi na ciągłe doskonalenie procesu powstawania projektów (zgodnie z normą ISO 9001), prezentowane na stronie projekty domów mogą nieznacznie różnić się od dokumentacji technicznej.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym sklepie, dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies. Więcej informacji zawartych jest w polityce prywatności.