Kilka nocy temu zaczęłam powoli analizować AGD. W łazience nie ma problemu, bo musi być płytka suszarka, więc pozostaje tylko Candy Slim. A pralka na 46 cm głębokości to coś się da wybrać:)
Natomiast wybór kuchennego AGD to po prostu masakra. Tyle opcji, że nie wiadomo nawet na co patrzeć.
W przypadku piekarnika chciałam Samsung Dual Cook. Ale im więcej o nich czytałam i myślałam, tym mniej byłam przekonana. W końcu doszłam do wniosku, że zamiast tego wolę termosondę i pyrolizę. Więc Electrolux. Jak zaczęłam oglądać i czytać, to gotowanie na parze też zachęcająco wygląda. Ale w tym połączeniu 3 opcji to już cena idzie w górę:( I tak ze wszystkim…
W końcu wybrałam sobie typy, które - wg mnie - mają dobry stosunek jakości do ceny. Mąż też wyczytał, że Electrolux ma promocję, jak się kupi u nich płytę + piekarnik za konkretną kwotę, to oddają część pieniędzy (4 różne progi cenowe i zwrotu). Uzupełnić ten zestaw można ich zmywarką i chłodziarką.
Ja miałem i tak już upatrzone piekarnik i płytę indukcyjną Electroluxa, więc po prostu zamieniliśmy zmywarkę BOSCHA (który podobno już nie jest tak dobry jak kiedyś, ale czy to prawda?) na zmywarkę Electroluxa. Tym sposobem, jeżeli wszystko pójdzie ok, to Electrolux powinien nam zwrócić 1000 zł.
Oczywiście wybranych modeli nie było w sklepie, więc musimy czekać do soboty, aż przyjadą. Wtedy je obejrzymy i - jeżeli wszystko będzie ok - kupimy.
Wciąż brakuje nam suszarkę bębnowej (Candy Slim musi być), mikrofalówki (ale wolnostojąca, więc tania:)) i okapu (który kupujemy od poniedziałku i nie możemy kupić). Wybrałam też prześliczną lodówkę Samsunga, ale mąż jej nie chce, bo droga:(
Okap musimy kupić, bo miał być schowany w szafce. Więc stolarz musi znać wymiary okapu, żeby wiedzieć, jakiej głębokości mają być szafki wiszące. Ale chciałam okap Electroluxa z tym systemem Hod2Hoob, żeby współpracował z płytą. A takiego chowanego do szafki i do tego czarnego (tylko te elementy, które widać) nie mogę znaleźć. Chyba nie ma takiego, a szkoda:(
W środę 17.07 majstrzy ocieplili wełną cały dach. Wełna Isover, 15 cm, lambda 0,33. Kolejne 10 cm ma być dołożone na krokwie, jak będą robić sufit podwieszany na poddaszu.
Stelaż sufitu podwieszanego też powoli powstaje:)
W czwartek, 18.07.2019, zgodnie z ustaleniami, przyjechali też spece od rolet. Mają je zamontować oraz wyregulować okna.
W końcu statecznym krokiem zbliża się to, co najgorsze - wykończeniówka.
Po spotkaniu z polecanym specem od płytek, panem “6000 zł robocizna za jedną łazienkę”, wpisałam na Oferteo nasze zapotrzebowanie na płytkarza. Stwierdziłam, że skoro nasz generalny wykonawca też znaleziony z tego serwisu, a jesteśmy zadowoleni, to z płytkami także warto spróbować. Mąż był oczywiście przekonany, że na tak szybki termin (sierpień) nie będzie nikogo. Ja wolałam wierzyć, że ktoś się jednak znajdzie:)
W międzyczasie mąż dzwonił jeszcze raz do tego majstra, żeby się upewnić, że dobrze go zrozumieliśmy. Niestety, albo i stety - tak. Tak się facet ceni.
Zainteresowanie naszą ofertą zaskoczyło nas oboje. W ciągu pierwszego dnia miałam kilka telefonów od ludzi, którym po prostu zwolniły się terminy w sierpniu i są chętni tą dziurę zapełnić:) I następnego dnia jeszcze kilka telefonów:)
Wyceny różnią się trochę (0d 3500 zł, przez 4500 zł do 600 zł w sumie za obie łazienki), ale żadna nie zbliżyła się nawet do pana “6000 zł za jedną łazienkę”.
Każdy z nich ma wolny troszkę inny termin w sierpniu, więc musimy teraz zgadać się z hydraulikiem i ustalić ostateczny termin, z jednym z tych wykonawców:)
Wstępnie ustaliliśmy, że za około 2 tygodnie hydrualik podłączy jakiś swój sprzęt na butlę i zaczniemy wygrzewać wylewkę. Mówił, że w drugiej połowie sierpnia możemy kłaść płytki. Najprawdopodobniej tak właśnie zrobimy:)
W międzyczasie jeden z tych speców robi też sufity podwieszane (te ozdobne, na parterze, w salonie, kuchni itd). Poprosiłam go o wstępną wycenę, a we wtorek (16.07.2019) spotkaliśmy się z nim na budowie jeszcze raz. Ustaliliśmy szczegóły, odnośnie salonu i kuchni. Sufit w łazience, prosty, mąż sam chce zrobić. Cena za robociznę - 1100 zł (obniżenie części sufitu w obu pomieszczeniach - tak, była półka na taśmę LED i by zasłonić karnisze). Materiały kupiliśmy sami - na razie wkręty i dyble kosztowały 70 zł, a cała reszta (płyty, Esy, żabki itd) niecałe 700 zł. W tej cenie mamy też zielone płyty na łazienkę itd. Zobaczymy, czy taka ilość materiałów wystarczy:)
Dzień później, w czwartek 17.07, nasz wykonawca już zaczął pracę:)
W sobotę (13.07.2019) kupiłam bramę garażową. Rozmiar 2500x2250, Hormann LPU 42, przetłoczenia wysokie L (czyli 4 panele poziome a nie 8), z silnikiem Promatic 650 Nm z dwoma pilotami za 4800 zł. Kolor Złoty Dąb, okleina (sprzedawca zaproponował też tańsze malowane, ale jakoś nie był mąż przekonany do nich).
Montaż ma być za około 8 tygodni:)
Tego samego dnia mieliśmy decydujące - jak się okazało tylko w teorii - spotkanie ze stolarzem robiącym meble kuchenne. Ustaliliśmy kształt kuchni, ale z mężem nie możemy dojść do porozumienia odnośnie koloru. Czekamy na ostateczną wycenę w różnych opcjach kolorystycznych frontów (wersja zwykła z okleiną - którą chce mąż, i wersja z frontami akrylowymi imitacja drewna z poziomymi słojami - którą chcę ja). Stolarz ma też wysłać mailem kilka zdjęć zrobionych przez siebie kuchni, może to pomoże nam zdecydować się na jakiś konkretny kolor:)
Mąż wynalazł też malarzy, którzy biorą 5 zł za metr kwadratowy ściany (podwójne malowanie, nie gruntują). No i jak mieliśmy malować sami (kosztem urlopu) to tak teraz się zastanawiamy, czy jest sens? Może sami tylko zagruntujemy, a resztę zrobią oni? :) Mają na dniach dzwonić, żeby przyjechać obejrzeć ściany, to pewnie po spotkaniu zdecydujemy:)
Kontynuujemy też powoli stan deweloperski. 17 lipca nasz generalny wykonawca zaczął ocieplanie dachu wełną:)
W środę, 10 lipca, nasz dom wzbogacił się o wylewki
W ciągu jednego dnia, majstrzy zrobili całość. Jutro wieczorem mąż ma zacząć podlewanie, i ma je podlewać rano i wieczorem przez 2-3 dni. Tak mówili i majstrzy i kierownik budowy. Okna przez wszystkie te dni mają być pozamykane.
Ale najważniejsze, że wylewki są. Już sobie zaczną schnąć:)
Zdjęcia mąż robił w trakcie pracy, rano i po południu. Takie “końcowe” to może jutro wieczorem, podczas zraszania wylewki, uda się zrobić.
Z pomiaru fachowców wyszło 181 metrów kwadratowych podłóg. Cena - 10000 zł (wstępne szacunki opiewały na 9000).
18 lipca mają być zakładane rolety. Wtedy też miały być założone drzwi wejściowe, ale wykonawca radził przełożyć. Mówił, żebyśmy je założyli gdy będzie robiona elewacja, nie wcześniej.
Teraz, jak już mamy wylewki, możemy w końcu kupić bramę garażową. Wstępnie jestem też umówiona na ostateczny pomiar stolarza od mebli kuchennych na sobotę, a stolarza od schodów - na następny tydzień Ciekawa jestem, kiedy faktycznie przyjadą na te pomiary:)
Powoli, bo powoli, ale zbliżamy się do końca deweloperki. Chyba pora na poważnie wziąć się za wykończeniówkę i związane z nią decyzje:)
W dniach 2-4.07.1029 hydraulik rozłożył kable od ogrzewania podłogowego.
W garażu i kotłowni, oraz w spiżarce kable są rzadziej niż w domu. Zastanawialiśmy się też, czy dawać je pod zabudowę kuchenną, ale hydraulik mówił, że on tak robi i tak jest lepiej - nie będzie problemu z wilgocią, pleśnią czy grzybem pod szafkami, których się jednak raczej nie odsuwa do sprzątania.
Wyszło w sumie dwie skrzynki rozdzielcze - jedna w pokoju nad garażem, a druga w spiżarce pod schodami.
Wylewki miały być robione wczoraj (8.07.2019), ale znowu są opóźnienia… Im dalej w las, tym wolniej, a tak niewiele już zostało, by skończyć deweloperkę…
Na budowie są postępy prac. Mamy rozłożony styropian w całym domu. W części mieszkalnej grafitowy, a w części garażowej (garaż, kotłownia, spiżarka) biały. Tak ustalili mąż, kierownik budowy i wykonawca.
Niestety, rozkładanie styropianu trwało prawie tydzień (24-28.06). Od poniedziałku )1.07) hydraulik ma zacząć rozkładać podłogówkę. Podobno też przez tydzień… Wylewki dopiero w kolejny poniedziałek, 8 lipca. Strasznie dużo czasu na to schodzi:(
A potem wylewki podobno muszą schnąć 28 dni. Co więcej, mąż koniecznie chce je jeszcze wygrzewać zanim położymy płytki. I to opóźnia płytki, z sierpnia na wrzesień…:(
W końcu, po kilku falstartach, 14 czerwca udało mi się spotkać z polecanym stolarzem, specjalizującym się w meblach kuchennych.
Rozmawiałam z nim, zwrócił mi uwagę na kilka “klasycznych, popełnianych chyba przez wszystkich” błędów hydraulicznych. Np. przyłącze do zmywarki hydraulik zrobił dokładnie tam, gdzie mu pokazałam, że “będzie zmywarka”. A wg stolarza, to jest źle, ponieważ zmywarka musi przylegać do ściany. Przyłącz w tym miejscu oznacza, że będzie ona odsunięta od tej nieszczęsnej ściany o ok 10 cm. To z kolei oznacza, że będzie wystawać spod blatu, łamać linię zabudowy, itd. Ewentualnie może być przesunięta obok przyłącza - ale to niszczy cały mój, skrupulatnie zaplanowany, rozkład kuchni. Tak więc, przyłącz wody do zmywarki musi być przesunięty obok miejsca na zmywarkę. Wtedy stolarz w sąsiedniej szafeczce zrobi eleganckie drzwiczki, dzięki którym będzie łatwy dostęp do zaworu wody. Oby nigdy nie był potrzebny, aaaale…:)
Ta sama sytuacja ma miejsce chociażby w łazience na poddaszu, w miejscu gdzie ma stać pralka i suszarka (w słupku).
Rozmawiałam już z hydraulikiem odnośnie poprawienia tych rzeczy. Powiedział, że nie ma sprawy, ale zrobi to jak już będzie położony styropian. Trochę mnie to zdziwiło, no ale dobra. Daję mu kredyt zaufania, zobaczymy co z tego wyjdzie:)
Wracając do stolarza - bardzo sympatyczny, konkretny, normalny facet. Dało się z nim normalnie porozmawiać. Niestety kilku innych, poleconych!!, stolarzy, skreśliłam już, ponieważ nie dało się z nimi nawet porozmawiać. Zachowywali się, jakby robili łaskę, że za zapłatę wykonają - bądź co bądź - swoją pracę…
W każdym bądź razie, tydzień później dostałam już wyceny. Kuchnia ze zlewem narożnym, według mojego projektu (dzięki Ikea Online Planner). Ceny porównuję z tymi wyliczonymi przez Ikea, wliczając oświetlenie ledowe całego blatu oraz światełko w każdej szufladzie i szafkach narożnych (bo z tym wliczonym podał mi wycenę stolarz).
W Ikei wygląda to tak:
10500 zł (koszt mebli) + 460 zł (transport) + 1600 zł (montaż) + 50 zł za montaż każdego AGD zakupionego u nich/ +100 zł za montaż każdego AGD kupionego gdzie indziej.
Zakładając, że AGD podłączymy sami, otrzymujemy kwotę 12 560 zł za meble kuchenne.
Możemy zaoszczędzić, biorąc dostawę do Punktu Odbioru Towaru (za 29 zł) i do domu przewożąc te paczki przyczepką (co oznacza pewnie więcej niż jeden kurs). Kolejna, znaczna oszczędność, to samodzielny montaż. Po wnikliwej analizie:) doszłam do wniosku, że montaż mebli z Ikei to rzecz prosta, ale czasochłonna. Podobno to minimum 2 pełne dniówki dla dwóch osób.
No i największa wada - Ikea nie ma szafek narożnych ze ścinanym frontem. Tu by trzeba kombinować, tą szafkę dorabiać jakoś dodatkowo. To oznacza dodatkowe koszty i zapewne stratę czasu.
Plusy - w promocji dostalibyśmy bon na bodajże 1200 zł na kolejne zakupy (np szafkę pod umywalkę). No i 25 letnia gwarancja.
U stolarza:
Wycena porównywalna jakościowo (chyba) z Ikea - fronty z płyty:
11800 zł + 800 zł (dopłata za szuflady Bluma, bo w podstawowej wycenie są jakieś GTV) = 12600 zł.
Kwota w zasadzie ta sama co w Ikea, w tym transport, montaż mebli oraz montaż całego sprzętu AGD, okapu itd wliczony już.
Minusy - zdecydowanie nie ma 25 lat gwarancji:)
Plusy - szafka pod zlew narożny taka jak chcę, przycinaniem mebli żeby weszły będzie się martwił ktoś a nie my, dokładny pomiar blatu, żeby był parapetem też na czyjejś głowie, itd.:)
Po tej, jakże wnikliwej, analizie, oraz po potwierdzeniu u stolarza, że na wrzesień meble będą gotowe, zdecydowałam się na meble “na wymiar”. Po prostu, w naszym przypadku, Ikea się jednak nie opłaca.
Jednakże, po zdecydowaniu się na stolarza, pojawił się kolejny dylemat. Otóż zaproponował on drugi próg cenowy, z frontami lakierowanymi:
13600 zł + 800 zł (dopłata za Bluma) + 600 zł (dopłata za połysk szafek otwartych, żeby pasowały do lakierowanych, błyszczących frontów) = 15000 zł. Czyli już dosyć duża kwota (planowałam wydać 10 000 na meble kuchenne:().
Jednak, z tego co czytałam, fronty lakierowane są zdecydowanie trwalsze niż z okleiną.
Ich wadą jest jednak to, że łatwo się rysują. I jak mnie kilka rys na pewno nie będzie przeszkadzać, tak męża może już irytować.
Stolarz zaproponował też trzeci próg cenowy - meble z akrylowymi frontami. One podobno mają wszystkie zalety lakierowanych frontów, a nie mają ich wady - są odporne na zarysowania.
Jednakże tu cena plasuje się tak:
15000 zł + 800 zł (dopłata za Bluma) + 600 zł (dopłata za połysk szafek otwartych, żeby pasowały do błyszczących frontów) = 16400 zł.
Czyli kwota jeszcze wyższa.
Czytałam też, że akrylowe fronty mogą mieć różny kolor frontu i jego boków, a mnie zależy na frontach drewnopodobnych. Więc nie wiem czy nie będzie się to rzucać w oczy?
Planuję spotkać się ze stolarzem na ostateczny pomiar (po wylewkach), potwierdzenie szafek, blatu i dobranie kolorystyki i wtedy przyjrzeć się próbkom frontów lakierowanych i akrylowych.
W każdym bądź razie, teraz rozważamy te 3 opcje cenowe. Na którąś musimy się zdecydować, żeby stolarz mógł zacząć zamawiać materiały jak tylko będą wylewki:)
Decyzja trudna, bo planowałam wydać na meble 10000, na oświetlenie dodatkowe max 2000. Więc najbliższa tej kwocie jest wycena pierwsza, bez lakieru. Mąż jednak chciałby mieć te fronty lakierowane. Ale znowu jak mamy brać lakierowane za 15000, to czy nie lepiej dopłacić te 1400 zł (bo przecież przy 15000 to już nie jest dużo) i mieć wytrzymalsze niż lakierowane? Ale znowu - to już ponad 16000, więc dużo trochę… i kółko się zamyka...
Zastanawiam się też, czy to oświetlenie każdej szuflady ma sens? Upieram się przy tym, a może niepotrzebne to jest, taki bajer tylko, a winduje cenę? To kolejna kwestia do przemyślenia/ przeczytania/ obejrzenia:)
Ze spotkanie ze stolarzem wyszła jeszcze jedna korzyść - dał mi numer do swojego kolegi, zajmującego się okładzinami schodów. W zasadzie, na wiadomość, że mój kolega już z tym panem rozmawiał o wykończeniu schodów i usłyszał jako najszybszy termin styczeń-luty 2020 roku, a dla mnie to o dobre kilka miesięcy za późno, stolarz sam do kolegi zadzwonił. I przekonał go, by nas wcisnął na wcześniej (wrzesień):)
Pan od schodów przyjechał na wstępny pomiar i wycenę następnego dnia, w sobotę. Jego żona i dziecko poczekali w aucie, gdy on szybko obejrzał schody, pomierzył, porozmawiał z nami co byśmy chcieli, pokazał na tablecie kilka przez siebie wykonanych schodów i pojechał:) Tydzień później miałam wycenę: stopnie dębowe (zbliżone kolorem do paneli podłogowych) + fronty schodków (nie wiem jak sie to nazywa) z lacobelu lub płyty mdf (to chcę białe) + deska jako poręcz na ścianie między schodami a salonem + poręcz z rurkami biegnącymi równolegle do schodów wyżej: 9200 zł.
Na schody przeznaczyliśmy 10000 i pewnie tyle wyjdzie ostatecznie (bo to tylko wstępna wycena). Ale zdecydowaliśmy się. Stolarz ma przyjechać jak będą wylewki, dokonać dokładnego pomiaru, doustalamy szczegóły, kolor i będzie mógł zacząć pracę nad naszymi schodami. Montaż ma być we wrześniu:)
A dzisiaj (24 czerwca) majstrzy mieli w końcu zacząć rozkładać styropian. Mam nadzieję, że faktycznie zaczęli, bo czas ucieka.
Ale nie mam pojęcia, ile czasu może zająć rozłożenie styropianu, folii, kabli od podłogówki i zalanie wylewek w całym domu. Pewnie w tydzień nie zdążą? :(
Po wielu, wielu godzinach pracy w Ikea Online Planner mamy gotowy projekt kuchni. A nawet dwa A po drodze powstało ich wiele, wiele więcej Każdy był”ostateczny” po to, by po kilku dniach jednak dopatrzeć się w nim dużych wad i zmieniać na “lepsiejszy”
W pierwszym projekcie jest zlew narożny, w drugim - zlew zwykły, tradycyjny. To wymusza troszkę inne wielkości niektórych szaf.
Oba projekty wyszły całkiem fajnie. Myślę też, że kuchnia w takim rozkładzie powinna być praktyczna i wygodna w użytkowaniu. Chociaż bardziej mnie przekonuje projekt ze zlewem narożnym (i to z kilku powodów).
Projekt pierwszy (wg mnie lepszy) jest ze zlewem narożnym. Szafka narożna na dłuższej ścianie ma mieć front ścięty a nie kanciasty i na tym zlew narożny. Pod spodem wysuwane szuflady z koszami na śmieci. Taka szuflada miałaby ok 44 cm szerokości frontu.
Plusy tego układu:
Zlew narożny mi się po prostu bardzo podoba wizualnie
Zlew narożny zagospodarowuje róg blatu, który zazwyczaj pełni i tak jedynie funkcję magazynową
Odległość między zlewem narożnym a płytą indukcyjną to dobrze ponad 60 cm (w projekcie alternatywnym to jedynie 40 cm)
Szafka stojąca z szufladami na talerze, chochle i sztućce będzie miała 60 cm szerokości (zamiast 40 cm) więc będzie bardzo pojemna
Mikrofala podwieszona w kącie między płytą indukcyjną a ścianą, robot kuchenny obok mikro, a jeżeli się nie zmieści - z drugiej strony płyty indukcyjnej. W obu przypadkach obok okapu.
W każdej linii zabudowy mieszczą się szafki otwarte, przełamujące monotonię zabudowy, które bez żalu będzie można zwęzić kilka cm, żeby się zmieścił cały zestaw szafek
Minusy zlewu narożnego:
W Ikea nie mają szafki narożnej ze ścinanym (a nie kanciastym) frontem, więc jeżeli zdecydujemy się na Ikeę, to musimy tu coś wykombinować
Projekt alternatywny (rezerwowy, jeżeli ten ze zlewem narożnym nam z jakiegoś powodu nie wypali), ma zwykły, tradycyjny zlew.
Screeny z Ikea Online Plannera nie oddają w pełni kolorów frontów. W rzeczywistości i front Askersund i czarne szafki otwarte prezentują się zdecydowanie lepiej
Nie ma też uwzględnionej szafeczki podwieszanej na mikrofalę (w kącie między piekarnikiem a ścianą w projekcie 1, oraz w kącie między oknem a zlewem w projekcie 2) i jakichś czarnych szafeczek podwieszonych nad blatem w rogu między oknem a przejściem do jadalni.
Na długiej ścianie między blatem a wiszącymi szafkami będzie panel szklany z grafiką. Na razie waham się między górskim krajobrazem (który bym wolała) a widokiem lasu (który chyba łatwiej będzie dopasować kolorystycznie)
Najbardziej podoba mi się zlew narożny (na szafce 90x90, z szufladą z sorterem śmieci pod zlewem), jednak w Ikea takiej opcji nie ma. A z kilku powodów (cena, czas, nikt nie robi łaski że meble raczy - za wynagrodzenie przecież - zrobić...) na poważnie rozważamy kupno mebli kuchennych w Ikea. Jednak chcę uzyskać wycenę od stolarza, zastanawiamy się też z mężem, czy by po prostu nie przerobić samemu szafki narożnej na taką pod zlew, z szufladami na śmieci pod zlewem
W obu projektach dolne szafki to w zasadzie same szuflady. Jest też kilka szuflad wewnętrznych, na zasadzie że:
- front szuflady średniej, a w nim szuflada mała i szuflada wewnętrzna mała (jedna przewidziana na sztućce, druga na chochle albo przyprawy)
- front szuflady dużej, a w nim szuflada duża (na garnki, patelnie, blaszki itp) i nad nim mała szuflada wewnętrzna (na pokrywki od tego co w szufladzie dużej) - to zestawienie jest w chyba 4 dużych szufladach
- w szafce pod zlewem mają być dwie szuflady (mała na detergenty i duża z sorterem śmieci). Jeżeli będzie zlew narożny, to musimy jakoś wykombinować, chociaż szuflady Ikea o szerokości 40cm by pasowały w zasadzie niemal idealnie… kwestia tylko co z frontem zrobić
- w drugiej szafce narożnej karuzela (tam mają być mąki, makarony, kasze itd - liczę na to, że karuzela pozwoli nie zapominać o produktach wciśniętych w głąb szafki)
Więc wstępny projekt kuchni mamy (a nawet projekt zastępczy też), wstępną wycenę z Ikei mamy (program wylicza na bieżąco), czekamy na wyceny dwóch polecanych stolarzy. Potem będziemy decydować gdzie kupujemy
Sądzę jednak, że Ikea będzie zdecydowanie tańsza. Kwestia tylko obczajenia, jak z kanciastej szafki narożnej zrobić szafkę pod zlew narożny (ze skosem na froncie i szufladami na dole).
Stolarze w Rzeszowie robią też w zasadzie łaskę,przyjmując klienta. Mówią wprost “deweloperzy oddali mnóstwo mieszkań, mamy dużo pracy” i nie są zainteresowani za bardzo nawet przyjazdem na pomiar i wstępną wycenę w ciągu dwóch najbliższych miesięcy...
Ikea mój projekt wycenia na około 8300 zł (meble). Z oświetleniem każdej szuflady (nawet każdej małej szuflady wewnętrznej) oraz oświetleniem blatu -10700zł. Przy czym do 23 lipca mają promocję, że za każdy 1000 zł wydany na meble kuchenne zwracają 100 zł w postaci bonu na kolejne zakupy. Więc wyszłoby jeszcze o 800-1000 zł taniej, zależnie od tego czy oświetlenie kuchenne wchodzi w promocję. Akurat na szafkę pod umywalkę do jednej łazienki
Na razie więc na poważnie rozważamy Ikeę, ale chcę też spotkać się z poleconym przez kolegę stolarzem. Podobno robi terminowo, dosyć szybko i niedrogo.Jestem bardzo ciekawa co powie na mój projekt kuchni i na ile go wyceni Jednak jak na razie już kilka razy przełożył spotkanie na pomiar, więc czekam i czekam na telefon…
07.06.2019 (piątek) mąż spotkał się na działce z hydraulikiem, a w następny poniedziałek (10.06.2019) ten zaczął już pracę.
Oczywiście na początku zadał nam mnóstwo trudnych pytań, na które nie do końca byliśmy przygotowani
“Baterie natynkowe? A może podtynkowe? Prysznice jakie? Natynkowe, podtynkowe?"
"Jeżeli podtynkowe, to kto montuje? Ja czy płytkarz? Jeżeli ja, to musicie kupić niedługo.”
“A przy wannie gdzie kran? Z przodu, z boku, z tyłu?”
“A w kotłowni gdzie zlew? Tu dajecie mały, czy może lepiej (ja tak radzę) większy dać, żeby móc myć większe gabarytowo rzeczy?”
Swoją drogą, bardzo sympatyczny facet. No i powiedział, że w zasadzie w następnym tygodniu można by już wylewki robić Jakoś to szybko, myślałam, że dłużej zejdzie. Zwłaszcza, że tynkowanie się ciągnęło i ciągnęło. Zobaczymy jednak, czy faktycznie będzie gotowe tak szybko
Kierownik budowy był obejrzeć tynki. Opierdzielił nas, że na takie upały okna uchyliliśmy Mówił, że lepiej żeby tynki schły swoim tempem, bo prz tych upałach i wietrzeniu to mogą popękać. To pozamykaliśmy te nieszczęsne okna. Mąż już panikuje, że “na pewno popękają”. A mnie to już… wszystko jedno. Grunt, że są na ścianach i schną Kierownik znalazł też kilka niedociągnięć tynków - brak kątów 90 stopni, kilka dołków (kilka mm różnicy). Mówił, żę powinni to tynkarze poprawić.
Mnie te niedociągnięcia nie przeszkadzają, bo nie są duże. Dla mnie nie są nawet zauważalne. Więc zastanawiamy się, czy by nie targować ceny za to Zwłaszcza, że tam było faktycznie te 580 m2 ponad tynków.
W końcu przeschła trochę ziemia, po wielu tygodniach naprzemiennych upałów i naprawdę mocnych opadów deszczu. Korzystając z okazji, nasz wykonawca naprawił nieszczęsną drogę sąsiada, wzdłuż naszej działki. Tą, co rozjeździły ciężkie samochody na jesieni podczas robienia fundamentów.
Bardzo się cieszymy, że to już zrobione. Jedne gnębiący nasz problem załatwiony, odfajkowany. Sąsiad z drogi zadowolony, możemy o tym temacie w końcu zapomnieć.
Koszt: 5000 zł, poniósł go nasz wykonawca (dotrzymał słowa).
Strasznie nam ulżyło, że to udało się w końcu zrobić i sąsiad nie będzie przez nas bez drogi
Po naprawie drogi sąsiada, Pan Koparkowy (całkiem inny facet, który wie jak jeździć swoją maszyną i nie niszczy dachów ani studzienek kanalizacyjnych) zajął się drogą dojazdową.
Jak w końcu zrobić tą drogę, dyskutowaliśmy z zainteresowanymi sąsiadami kilka razy. Dosłownie wszyscy miotali się między tymczasowymi płytami (ale pod warunkiem ich obniżenia), a wysypaniem dużej warstwy gruzu z piachem i na to klińca. Wersja z płytami wydawała się pewniejsza, ale wychodziło drożej. W końcu stanęło na tym, że nasz wykonawca zabierze płyty, a na drogę pójdzie kliniec.
W dniu wykonywania drogi, jeden sąsiad zdecydował, że on jednak do siebie zostawia płyty. Tylko obniżone, bo były za wysoko położone. Jako że “namieszał w ostatniej chwili”, to sam zaoferował, że zapłaci większość kwoty za ten kawałek (a to połowa całości robionej drogi). Bardzo uczciwy facet
W efekcie mamy drogę zrobioną, w większości z płyt (zostało w końcu 16 z 29 płyt), a na końcu z klińca.
Droga wyszła fajna, więc myślę, że i sąsiedzi będą zadowoleni
Koszt: 11600 zł (ale nie ponieśliśmy go sami, złożyli się z nami sąsiedzi).
Teraz z zagadnień “okołodrogowych” pozostała tylko kwestia odwodnienia. Ale może i to uda się jakoś w miarę bezboleśnie zrobić niedługo
Jakiś czas temu byliśmy w salonie z płytkami w pobliskim miasteczku, Łańcucie. Kolega polecił nam tamten sklep, “Kazimierz”. Sam tam kupował płytki do domu, bo mieli “całkiem dobre ceny”, a przy okazji robią fajne projekty łazienek (po to, by wyliczyć dokładną ilość płytek).
Pojechaliśmy tam raz, obejrzeliśmy płytki (i ich ceny), różne propozycje zestawień w łazienkach i umówilismy się na 5.06 na rysowanie projektów obu łazienek.
Zasada jest taka, że za projekt łazienki płaci się 350 zł, a gdy później kupi się u nich płytki, to koszt projektu jest w pełni odliczany. Na jedną łazienkę zazwyczaj przewidują ok 2 godzin, nas wpisali na listę od 9 do 15 (obie łazienki).
Faktycznie zeszło niewiele mniej czasu, wyszliśmy ze sklepu dobrze po 13, lżejsi o 700zł (bo dwa projekty), ale całkiem zadowoleni.
Okazało się, że obie łazienki sprawiały pewne problemy przy rysowaniu ich kształtu. Górna z powodu skosów, które nie do końca dobrze zmierzyliśmy i nie do końca umieliśmy też wytłumaczyć.
Dolna z powodu okna narożnego, które nasz projektant jeszcze nie miał okazji rysować Ale ostatecznie fajnie sobie poradził z oboma problemami.
Rozmieszczenie wyposażenia sanitarnego poszło o tyle łatwo, że przy rozłożonej elektryce i specyficznym układzie łazienek, nie było za wiele opcji do zmiany
Natomiast sam dobór płytek także poszedł całkiem łatwo. Udało nam się z mężem znaleźć (już przy pierwszej wizycie) dwa podobające się nam obojgu zestawienia płytek Domino - zestaw Pinia (łazienka górna) i zestaw Kalma (łazienka dolna).
To co według mnie najtrudniejsze - czyli takie dobranie różnych płytek w różne miejsca, by to ładnie wyglądało i tworzyło jakąś sensowną całość - poszło całkiem miło i przyjemnie, dzięki doświadczeniu naszego projektanta. Większość ułożenia jest taka, jak zaproponował.
Mnie się nasze łazienki na projekcie bardzo podobają - mam nadzieję, że w rzeczywistości będa sprawiać podobnie przyjemne wrażenie.
Mąż też nawet zadowolony, bo dostanie ten nieszczęsny drugi prysznic w dolnej łazience. Kosztem pralki i suszarki wstawione słupkiem do górnej łazienki, obok komina. To tworzy trochę taki tunel na wejściu, ale na projekcie jest przewidziane 70cm głębokości na ten słupek. A pewnie poszukamy jakiejś pralki i suszarki “slim”, która będą węższe.
W łazience na poddaszu rozważamy również dwie drobne zmiany: ciemne płytki + pionowy pasek listków w obszarze prysznica; oraz listwę listków nad oknem.
W łazience dolnej rozważamy dwie opcje przełamania “bladości”, “monotonii” ściany między drzwiami a umywalką.
W obu łazienkach okna mają kolor Złoty Dąb, drzwi wewnętrzne planujemy też w podobnym odcieniu. Wydaje mi się, że kolory powinny współgrać
Mamy jeszcze czas, by podjąć ostateczną decyzję w tych kilku zagadnieniach, jednak jestem w zasadzie pewna, że takie zestawienia płytek zostaną, bo mi się bardzo podobają
Wyceny na razie nie mamy, bo musimy domierzyć konkretne szczególiki, jak będzie już wylewka i sufit podwieszany, więc nie było sensu na razie liczyć.
Zastanawiam się też, czy do łazienek dawać parapety, czy też może zrobić je z płytek? Koszt chyba dużo większy nie będzie, a może by to jeszcze ładniej wyglądało?
6 czerwca majstrzy zakończyli tynkowanie ścian wewnętrznych.
Przed odbiorem pracy, mąż obejrzał starannie wszystkie ściany i zaznaczył większe niedociągnięcia, które poprawili.
Dowiedzieliśmy się też, że czyszczenia ścian oni nie robią - będziemy musieli to sobie sami zrobić. W sobotę 8 czerwca mąż ze swoim bratem zdołali oczyścić ściany w dwóch pokojach w ciągu około 2 godzin, więc może nie będzie źle
Tynki według mnie wyszły ładne, gładkie. Pomieszczenia zyskały na jasności. Dom po tym etapie stał się zdecydowanie fajniejszy
Niestety wyszły dosyć duże różnice w cenie. Mieliśmy ustalone 29 zł/m2. Pierwsza, wstępna wycena była na 13000 zł (z projektu było ok 430m2 ścian).
Przed końcem prac majstrzy powiedzieli mężowi, że jak liczyli “mniej więcej” to im wyszło 534 m2, a więc już 15486 zł. To już 2500 zł różnicy. Nasz wykonawca powiedział, że to on się chyba pomylił i nie policzył garażu, przy wstępnej wycenie.
Jednak przy odbiorze pracy, majstrzy powiedzieli, że jak policzyli dokładnie to wyszło im 580 m2. A to już daje kwotę 16820 zł (a wstępnie było 13000). Duża różnica. No i dużo więcej tych m2
Nasz wykonawca rozmawiał z mężem. Mówił, że ci spece od tynków raczej się nie mylą, ale to dużo metrów kwadratowych wyszło. Zadzwonił do naszego kierownika budowy, by ten podjechał i policzył te m2, żeby mieć pewność. Jednak nastawiamy się na to, że tyle wyjdzie Wydłużyliśmy salon o 0,8 metra, ale to wydłużyło ściany boczne salonu, sufit, ściany boczne obu pokoi nad salonem. Samo to dodało trochę metrów kwadratowych do tynkowania. No nic, zobaczymy co nasz kierownik budowy wyliczy
Przynajmniej kolejny etap prac zakończony. Nie do końca w terminie, bo się to tynkowanie przedłużyło na kilka dni czerwca, ale już jest skończone. Teraz tynki będą sobie schły Od poniedziałku 10.06 mamy uchylić okna i wietrzyć je
7 czerwca (w piątek, dzień po zakończeniu tynkowania) na budowę przyjechał już hydraulik. Ustalił z mężem podstawowe sprawy, zwiózł też już materiały. Od poniedziałku ma zacząć Więc udało się to bez przestojów załatwić
W ciągu czterech dni (od poniedziałku do piątku, ale bez wtorku - spaliła się maszyna), majstrzy zdążyli wytynkować prawie całe poddasze. Korytarz i jedna ściana w łazience jeszcze nie zrobione, ale poza tym całe poddasze oraz pokój nad garażem są już zrobione:)
Szacuje, że do końca następnego tygodnia powinni skończyć całość. No chyba że znowu im się maszyna spali:)
Tynki według mnie ładne, gładkie i równe. Mąż mniej zadowolony - znalazł jakieś bruzdki i będzie chciał, żeby je poprawili.
Ostatnie już w zasadzie nawet nie dni, a tygodnie, na Podkarpaciu mocno leje. Lokalne podtopienia zarówno w Rzeszowie jak i naszej wiosce pod Rzeszowem. U nas jednak nie ma tragedii - tymczasowe odwodnienie zrobione przez męża działa bez zarzutów i nic nam nie zalało:)
Dzięki temu wiemy, że po skończeniu porządnego odwodnienia, nie powinno być żadnych problemów z wodą:)
Mamy skończoną instalację elektryczną:) Trzech elektryków zaczęło 6 maja, a skończyło 16 maja (zgodnie z planem). We wstępnej wycenie mieliśmy 105 punktów i koszt 10 0000 zł. W trakcie ich pracy trochę pozmienialiśmy, trochę dodaliśmy i na końcu wyszło 150 punktów. Mówili też, że jak zazwyczaj im idzie około 300 metrów kabla, to u nas poszło koło 400 metrów.
Z powodu naszych dodatków i zmian, zapłaciliśmy za całość instalacji elektrycznej w domu 11000 zł.
Zdjęcia niestety średnio aktualne.
Ogólne wrażenie po wejściu do domu było: “Ale tu dużo tych kabli”. Gdzie się nie spojrzało, to jakiś kabel wisiał. Jedyne co nam się niezbyt spodobało, to kable puszczone tuż nad drzwiami balkonowymi i oknami - może być problem z montowaniem karniszy. Będziemy chyba musieli jakoś do sufitu je montować.
Murarze skończyli też ocieplać ścianę między garażem i kotłownią a resztą domu, oraz sufit garażu i kotłowni. Za to zapłaciliśmy w sumie 1400 zł (materiał + robocizna).
16 maja na budowę przyjechali też tynkarze:) Okazało się, że zepsuła im się jakaś maszyna i nie mogą skończyć aktualnej roboty, więc od następnego dnia (piątku) mogą zacząć u nas:) I zaczęli:)
Mamy do wtorku się zdecydować, czy na parterze tynkujemy wszystkie sufity, do jakiej wysokości mają być zatynkowane ściany na poddaszu oraz na których ścianach będą płytki i jak wysoko. Same trudne pytania:) Wstępna wycena tynków twardych gipsowych - 13000. Zobaczymy czy cena się nie zmieni:)
Ale, jeżeli dobrze pójdzie, to do końca maja jednak będziemy mieli tynki wewnętrzne zrobione:) A w czerwcu mógłby wejść hydraulik, a później spec od sufitów podwieszanych i ocieplenia poddasza. W tym czasie tynki będą już sobie schły:)
W międzyczasie byli też panowie od rolet wymierzyć wszystko. Mówili, że trochę za późno te rolety - powinny być przed tynkami (a mają być dopiero za miesiąc najwcześniej). Za późno je kupiliśmy. Gdyby były zamontowane przed tynkami, to byłyby podpięte pod elektrykę w domu. A tak, to będą musiały być podpięte na zewnątrz. No trudno, już tego nie zmienimy:)
Na budowie praca idzie pełną parą. Elektrycy od 6 maja robią instalację elektryczną. W tym tygodniu mają skończyć:)
14 maja elektrownia zamontowała nam licznik. Więc, zasadniczo, prąd w domu już mamy:)
Także 14 maja majstrzy zamurowali nam luksfery w garażu. Mimo mojego braku przekonania do tego “czegoś” (wolałam gładki mur, niż luksfery, na które uparł się mąż), efekt końcowy nie wygląda nawet źle:)
A dzisiaj (15 maja) w domu byli zarówno elektrycy, jak i murarze, którzy kończą ostatnie sprawy przed tynkami wewnętrznymi.
Murarze postawili też ostatnią ściankę działową - między schodami na piętro a korytarzem do garażu, gdzie (z powodu zrobienia troszkę za szerokich schodów) normalna ścianka działowa nie mieściła się. Czy też mieściła się, ale wtedy nie zmieściłyby się “normalne” drzwi. Nasz wykonawca zaproponował więc postawienie jakiejś specjalnej ścianki. Jak dla mnie ona mocno przypomina ściankę z karton-gipsu, z wełną w środku:) Tak oto wygląda ta ścianka i nasze schody i korytarz nią przedzielone:
Jak na razie idzie to bardzo dobrze, nie ma większych przestojów. Co więcej, tynki wewnętrzne mają zacząć robić w następny poniedziałek (20 maja), więc tu także może nie będzie zbędnej zwłoki:)
No i nie trzeba będzie kombinować i “łatać” przestojów w pracy hydraulikiem:)
Mimo dalszych deszczów, nie ma problemów z wodą. Tymczasowe odwodnienie, wykonane przez męża, spełnia swoje zadanie. Jednak musimy zrobić normalne odwodnienie w tym roku, nawet jeżeli nie będziemy na razie robić podjazdu (co jest na 99% prawdopodobne obecnie).
Zbagatelizowałam sprawę wody, a mąż miał rację.
Od kilku dni u nas pada i pada i pada. Mąż kilka razy panikował, że nam garaż zaleje, a ja to ignorowałam. Dzisiaj rano jednak, na prośbę męża, po odwiezieniu dziecka do żłobka podjechałam na działkę
No i okazało się, że on miał rację, a ja się myliłam. Działka ma spadek w kierunku domu. Zwożona ziemia dodatkowo zrobiła blokadę, i w efekcie woda eleganckim korytkiem płynęła wprost pod garaż.
Woda przez garaż przepłynęła do spiżarki pod schodami:(
Mąż ma rację w tym, że mogliśmy zrobić korytka na boki domu i byłoby tymczasowe odwodnienie. Zaniedbaliśmy to, no to musimy ponieść konsekwencje. Trudno, bywa i tak:(
Wniosek: koniecznie musimy zrobić porządne odwodnienie już w tym roku. A tymczasowo mąż właśnie jest na budowie i kopie korytka puszczające wodę na boki domu, a nie wprost na nasz garaż.
Wody w domu nie ma aż tak dużo (moim zdaniem). Męża zdaniem jest “źle, strasznie, tragicznie źle”. Twierdzi, że dopóki to nie wyschnie nie da się robić elektryki. W tym przypadku mam nadzieję, że przesadza, bo byłoby to kolejne opóźnienie.
Nasz wykonawca ma dzisiaj tam podjechać i zobaczyć jak to wygląda.
Wczoraj (czwartek 25.04.2019) kupiliśmy rolety zewnętrzne podtynkowe oraz drzwi zewnętrzne. Rolety mają założyć od razu po ich wyprodukowaniu (czyli podobno do ok. 2 miesięcy), a drzwi - najlepiej dopiero przed robieniem elewacji.
W przypadku drzwi i rolet mieliśmy wyceny szczegółowe z dwóch sklepów. Panowie sprzedawcy proponowali te same rolety firmy Krispol, tylko z różnymi silnikami. W końcu, po zażartych negocjacjach stanęło na 10 200 zł za rolety Krispol na pilota i przełączniki, z lepszym silnikiem, z elektryczna detekcja przeszkód (czy jakoś tak, mężowi na tym bardzo zależało). Rolety na wszystkie okna oprócz tych małych narożnych w łazience na parterze oraz okna w kotłowni i garażu.
Drzwi zewnętrzne pasywne Martom o grubości 90 mm, z zamkiem listwowym w systemie klucz z zewnątrz, gałka od wewnątrz (właśnie to rozwiązanie chciałam), ze szklanym pasem i lustrem weneckim - 4800 zł. Do tego szczelny montaż i to coś (nie pamiętam nazwy) co wstawiają pod próg na głębokość 10 cm.
Sprzedawca nie zalecal szklanego pasa (na korzysc wykonanego z aluminium). Mówił że to jednak szkło, może się uszkodzić, a nie da sie tego elementu samego wymienić, trzeba całe drzwi. Mnie sie jednak drzwi ze szkłem o wiele bardziej podobają niż z aluminiową wstawka, zdecydowalismy więc, że zaryzykujemy. Najwyżej będziemy żałować
Zdecydowaliśmy z mężem że damy szczelniejsze drzwi, a dzięki temu nie położymy styropianu na wewnętrznych ścianach wiatrołapu. Pozwoli nam to uzyskać dodatkowe 10 cm (po 5 cm styropianu na każdej ścianie) na wielkości małego wiatrołapu.
W projekcie mamy też styropian (5 cm) na ścianie między garażem a domem. Wykonawca mówił, że u siebie tego nie robił. Że nie jest to potrzebne,a styropian na ścianie ogranicza możliwości jej wykorzystania (np. do powieszenia na niej rowerów). Ale kilka osób nam też radziło, żeby jednak dać ten styropian i odciąć trochę nieogrzewany (ewentualnie słabo ogrzewany) garaż od reszty domu. Obecnie zastanawiamy się z mężem, kogo posłuchaćCzy dawać te 5 cm styropianu, czy też nie
W sumie 15 000 zł za całość drzwi zewnętrzne + rolety zewnętrzne podtynkowe (bez kilku groszy). Ostateczna cena wyszła o dobry 1000 zł taniej niż pierwsze wyceny (przed rozpoczęciem negocjacji), więc jesteśmy nawet zadowoleni. No i nie popłynęliśmy - założony budżet na rolety to było 10 000 zł, a na drzwi zewnętrzne i bramę garażową drugie 10 000 zł. Więc mąż ma maksymalnie 5 000 zł do wydania na bramę garażową, ale z tym nie powinno być problemu (miał już wyceny na 3800 - 4500 zależnie od modelu).
Niestety na budowie kolejne opóźnienia, Spotkaliśmy się z elektrykami, żeby wstępnie ustalić położenie gniazdek, kontaktów, płyty indukcyjnej itd. Ale zaczną u nas robić instalację elektryczną dopiero po długim weekendzie, 6 maja.
Co gorsza, tynki przyjdą zrobić najwcześniej w czerwcu (mają wcześniejsze zobowiązania które muszą skończyć). A to oznacza dobre 2-3 tygodnie (minimum) bezczynnego oczekiwania na tynki po elektryce. Ustaliliśmy z wykonawcą, żeby w tym czasie hydraulik wszedł na budowę i zaczął pracę. Im więcej zrobi przed tynkami, tym mniej mu zostanie po nich Ma nie być z tym problemu, przy założeniu, że nie przeszkadzają nam ściany w kotłowni nie idealnie gładkie (tam gdzie hydraulik położy rury, zanim będą tynki). To nam nie przeszkadza - mnie na kotłowni nie zależy, a mąż chce tam dawać płytki (jeszcze zobaczymy czy pójdziemy w takie koszty w ogóle tam).
Stanęło więc na tym, że od 6 maja około półtora tygodnia elektryka. Potem hydraulik ma zrobić “wszystko oprócz podłogówki”, a po nim - na początku czerwca - tynki. I po tynkach zdaje się podłogówka i wylewki. Liczę na to, że do końca czerwca to by już było zrobione.
Wtedy w lipcu poddasze, ocieplanie wełną, sufity podwieszane. I w sierpniu malowanie i płytki. Wrzesień to by były schody, zabudowa kuchni łazienki. Wrzesień - październik elewacja.
Plany planami, i wszystko to ładnie wygląda na papierze, ale zobaczymy jak będzie w rzeczywistości. Chociaż, kto wie, może się uda?
Podsumowanie czasu, jaki trwała budowa do stanu surowego zamkniętego. Może komuś się to przyda
Początkowo planowaliśmy zacząć budowę na wiosnę 2019 roku (w marcu, jeśli pogoda pozwoli). Ostatecznie, już po podpisaniu umowy z wykonawca, zdecydowaliśmy się zacząć na jesieni.
Najważniejsze terminy z zakresu papierologii:
30.08.2018 - kupiliśmy działkę
05.09.2018 - architekt adaptująca dostała wszystkie dokumenty
13.10.2018 - podpisaliśmy budowę z wykonawcą, na budowę do stanu surowego otwartego (+ ścianki działowe)
09.11.2018 - podjęliśmy decyzję, że budowę rozpoczynamy jeszcze w 2018 roku
20.11.2018 - ostateczna decyzja odnośnie punktu zero - 320,3 m n.p.m.
29.11.2018 - kupiliśmy okna (promocja zimowa)
6.12.2018 - złożyliśmy papiery o warunki techniczne przyłączy (gaz, prąd, wodociąg, kanalizacja)
7.12.2018 - otrzymaliśmy numer Księgi Wieczystej założonej dla naszej działki (zgłoszenie o założenie KW złożyła notariusz gdy kupiliśmy działkę)
28.12.2018 - podpisaliśmy umowę przyłączeniową do wodociągu i kanalizacji. Od razu wydane zostały w Urzędzie Gminy warunki techniczne tych przyłączy
9.01.2019 - podpisaliśmy umowę przyłączeniową o prąd
18.01.2019 - podpisaliśmy umowę przyłączeniową o gaz
18.01.2019 - zleciliśmy architektowi wykonanie projektów instalacji przyłączy zewnętrznych
14.02.2019 - projekty przyłączy zewnętrznych gazu i prądu złożone w starostwie do zatwierdzenia
22.02.2019 - projekty przyłączy zewnętrznych wodociągu i kanalizacji złożone w Urzędzie Gminy do zatwierdzenia
26.02.2019 - projekt przyłącza wod-kan odebrany ze starostwa
07.03.2019 - projekt przyłącza wod-kan odebrany z Urzędu Gminy
07.03.2019 - projekty przyłączy gazowego i prądu odebrane ze starostwa
07.03.2019 - wizja lokalna z projektantem PGE na działce, podpisanie papierów (zgoda sąsiada na przekopanie działki, itd)
18.03.2019 - wizja lokalna z rzeczoznawcą banku, odnośnie kredytu
25.03.2019 - decyzja ostateczna banku odnośnie udzielenia nam kredytu
05.04.2019 - złożenie wniosku o wpis hipoteki do KW
Najważniejsze terminy z zakresu faktycznej budowy:
14.11.2018 - geodeta wytyczył dom
15.11.2018 - Pan Koparka zaczął kopać fundamenty
16.11.2019 - wylany beton w rowy fundamentowe
19.11.2019 - początek murowania ścian fundamentowych
6.12.2019 - fundament skończony - zaizolowany obsypany ziemią (na ile się Panu Koparce udało w ówczesnych warunkach pogodowo - ziemnych), zasypany piachem
Dwumiesięczna przerwa. Planowana była miesięczna (okres świąteczno-noworoczny), ale niespodziewana zima, śniegi, roztopy i deszcze całkiem zabiły drogę dojazdową do działki
7.02.2019 - tymczasowy dojazd do działki zrobiony (droga wyłożona wielkimi betonowymi płytami)
11.02.2019 - stan zero w końcu osiągnięty. Kanalizacja położona, chudziak wylany.
13.02.2019 - początek murowania ścian nośnych
20.02.2019 - wylany strop nad garażem i schody do spocznika włącznie
26.02.2019 - wylany strop nad resztą domu
04.03.2019 - początek murowania ścian poddasza
06.03.2019 - wieniec wylany
12.03.2019 - przyłącze prądu od słupa do skrzynki w linii ogrodzenia i od skrzynki do domu wykonane
14.03.2019 - początek stawiania więźby dachowej
20.03.2019 - skończona więźba dachowa
21.03.2019 - kontynuacja murowania ścian i kominów
22.03.2019 - początek łacenia dachu
26.03.2019 - przyłącz kanalizacji zrobiony
26.03.2019 - skrzynka prądowa postawiona w linii ogrodzenia
27.03.2019 - przyłącz wodociągu zrobiony
01.04.2019 - początek orynnowania i pokrywania dachu blachodachówką
06.04.2019 - początek murowania ścian działowych
09.04.2019 - dach skończony
10.04.2019 - pierwsze podejście do okien
18.04.2019 - okna zamontowane
Kolejny cel: stan deweloperski (łącznie z wykończeniem poddasza wełną i płytami karton-gips) do końca lipca najpóźniej.
Czyli podsumowanie kosztów, które ponieśliśmy do tej pory. Obecnie mamy stan surowy zamknięty.
Mnie się takie informacje z innych dzienników przydawały (chociażby do takiego "mniej-więcej" szacowania ile coś może nas kosztować), więc może nasza "krwawizna" przyda się komuś innemu?
1 etap budowy - działka.
Działkę kupiliśmy tuż pod granicą miasta wojewódzkiego (Rzeszów). Dojazdu mamy 6 km do naszej pracy, ale unikając korków (praca po tej samej stronie miasta co działka, bez wjeżdżania dalej niż obrzeża).
Działka ma powierzchnię 10,81 ara, ale na samym froncie 0,4 ara jest oddane pod służebność przejazdu na sąsiednie działki. Zdecydowaliśmy z mężem, że będziemy się grodzić “na równo” więc drugie 0,4 ara też będzie “poza ogrodzeniem” - tam zrobimy miejsce postojowe dla kogoś, kto przyjedzie na chwilę i nie będzie wjeżdżał za bramę. Więc realna powierzchnia działki, która będzie ogrodzona, to 10 arów.
Działka ma też lekki spadek oraz jest dosyć widokowa:).
Sama działka kosztowała nas 98000 zł. Jak na rzeszowskie realia, była to niewygórowana cena (w okolicy oglądaliśmy kilka działek, ceny były ok 15000 - 19000 za ar…).
Dorzucając koszt notariusza, kilkunastu wywrotek z gliną (tego kroku teraz troszkę tak jakby żałujemy - glina to jednak glina…może i była tania ale to jej chyba jedyna… ehem… zaleta...) otrzymujemy łączny koszt zakupu działki: niecałe 105000 zł.
2 etap budowy - papierologia.
W tej rubryce mamy wrzucone wszystko, co jest związane z papierami:
kupno projektu gotowego (2100)
geolog (540)
decyzja przenosząca Warunki Zabudowy ze sprzedającego działkę na nas (56)
mapa do celów projektowych (750)
adaptacja projektu (2100)
mapa do odrolnienia 5 arów (500)
projekty przyłączy zewnętrznych: prąd, gaz, wod-kan (1510)
koszta związane z kredytem (operat szacunkowy - 680, skrócony wypis z rejestru gruntów - 17)
mapka inwentaryzacyjna prądu - 180
Papierologia do tej pory kosztowała nas niecałe 8500 zł.
3 etap budowy - stan surowy otwarty.
Dom ma około 130m2 powierzchni użytkowej + niecałe 21m2 powierzchni garażu + kotłowni.
Ścianki kolankowe zostały podniesione o jeden pustak.
Dom budowany z pustaka ceramicznego Porotherm, na dachu blachodachówka modułowa Budmat Murano X-Matt (mająca 50 lat gwarancji).
Zrezygnowaliśmy z balkonu z tyłu. W jednym pokoju (nad garażem) duże okna balkonowe zostały zastąpione dwoma oknem dachowym (to niestety było konieczne:()
Budowalismy w zimie co nieznacznie mogło podnieść koszta (lepszy beton na strop wylany itp), to jednak nie wpłynęło na cenę, jaką mieliśmy umówioną od początku z wykonawcą.
Generalnie, mimo pewnych problemów i wzrastających kosztów budowy (np. konieczność wykonania drogi dojazdowej bo poprzednia przestała istnieć) cena nie uległa zmianie. Na ile się umówiliśmy, tyle na końcu (i w międzyczasie jako kolejne raty po kolejnych etapach budowy) zapłaciliśmy.
Budowaliśmy od samego początku przez jednego wykonawcę (on zapewniał geodetę do tyczenia budynku, koparkę itd.).
zaliczka na zakup materiałów budowlanych, żeby nie czekać aż będą dostępne - podczas podpisywania umowy z wykonawcą (na jesieni), planowaliśmy zacząć budowę na wiosnę, a wtedy mógłby być problem z dostępnością niektórych materiałów (50000)
po skończonym fundamencie (40000)
po wylanym stropie nad całym domem (40000)
gdy więźba dachowa położona (10000)
gdy dach skończony (22000)
po zakończeniu pozostałych prac i odbiorze (11000) - tej raty jeszcze nie zapłaciliśmy (ścianki działowe nie są skończone itd).
Stan surowy otwarty całościowo kosztować nas ma 173000 zł. Przy czym w tej cenie jest także wymurowanie ścianek działowych (mąż wytargował).
4 etap - stan surowy zamknięty (częściowo)
Za radą naszego wykonawcy bramę garażową i drzwi wejściowe kupimy i zamontujemy dopiero jak będą tynki wewnętrzne.
Okna Winergetic Premium Oknoplastu wraz ze “szczelnym montażem” (taśmy paroprzepuszczalna i paroizolacyjna) oraz termoparapetami pod okna i klinarytem o wysokości 10 cm pod drzwi balkonowe i tarasowe kosztowały nas 23300 zł.
5 etap - przyłącza
Przyłącz prądu od słupa do skrzynki w linii ogrodzenia ma kosztować niecałe 900zł netto, ale jeszcze tego nie zapłaciliśmy - elektrownia nie śpieszy się z wystawieniem faktury.
Przyłącz prądu od skrzynki w linii ogrodzenia pod dom (15m kabla pod ziemią) i w domu (10m kabla) kosztował 1150 zł. Do tego doszedł koszt mapki poinwentaryzacyjnej (180zł), ale on jest uwzględniany w “Papierologii”.
Przyłącza wodociągu i kanalizacji od rur do domu kosztowały 3350 zł. Tam wyszło 11 metrów kanalizacji i 18 metrów wodociągu.
Przyłącza mediów kosztowały nas w sumie (na razie) 4500 zł.
W tej cenie nie ma w ogóle gazu, ponieważ gazownia się nie spieszy:( Tego przyłącza dalej nie mamy jeszcze. No i tej faktury, co ją ma wystawić elektrownia.
Podsumowanie
Do tej pory budowa pochłonęła już olbrzymią kwotę, a to dopiero początek:( Ale stan surowy otwarty osiągnęliśmy w okresie, gdzie w zasadzie mieliśmy zaczynać kopać fundamenty, więc i tak dobrze to wyszło:)
Kolejny cel to stan deweloperski, z którym chcieliśmy zdążyć do końca czerwca, ale już wiem że raczej koniec lipca to będzie. Wykonawca przyznał, że poddasze może jeszcze wtedy nie być skończone, ale “zobaczymy jak to pójdzie”.
Przekonaliśmy się już, że budowa domu to w dużej mierze sztuka kompromisu. Kompromisu między tym co jest niezbędne/konieczne/fajne/przydatne/praktyczne/wygodne/użyteczne/trwałe/ładne (niepotrzebne skreślić) a tego czegoś ceną. Kompromisu między tym, co podoba się mnie, a tym, co podoba się mężowi (okazuje się, że częściej się tu różnimy niż zgadzamy) oraz tym, na co nas po prostu stać (a raczej nie stać).
No i najczęściej zadawane przez nas pytanie to: "A ile to będzie kosztować?". Po usłyszeniu odpowiedzi (która zazwyczaj wiąże się z wrażeniem, że ktoś ci właśnie wbił jakiś toporek w głowę), zadajemy zazwyczaj drugie: "A ta tańsza wersja to czym się różni?"
Dzisiaj, 18 kwietnia, nasze okna (po raz drugi) przybyły na działkę. Tym razem już tam zostały:)
Panowie zdążyli w jeden dzień zamontować. Przed 18 skończyli. Okna + szczelny montaż + ciepłe parapety.
Niestety dzień nie jest tak udany, jak się zaczął. Niedaleko naszej działki miasto buduje chodnik wzdłuż głównej drogi. No i wykopują mnóstwo dobrej, ładnej ziemi. Mąż rozmawiał z kierownikiem o tą ziemię. A ponieważ nasza działka jest bliżej, niż miejsce do którego oni ją normalnie wywożą, kierownik chętnie przystał na to, by ją nam zwozić.
Niestety nasza działka jest wąska, i ciężko przejechać koło domu na jego tył. Były też deszcze i ziemia miękka jest. Już dwa razy ciężarówka próbowała się do nas wbić, ale jak na razie to zwieźli jedną wywrotkę ziemi i tyle. Po tej wizycie zostały naprawde duże koleiny, kierowca mówił, że drugi raz nie wjedzie.
Dzisiaj powiedział mężowi to samo. Nie wjedzie, jeśli się tych kolein nie wyrówna trochę. Więc na działkę udał się Pan Koparka z tej budowy. No i się zaczęło. Pan Koparka przodem zahaczył o rynnę i dach. Naderwał kawałek rynny i uszkodził jeden panel z dachu. Tyłem natomiast zahaczył o studzienkę kanalizacyjną… Ta na szczęście i tak ma być przycięta tak, by nie wystawać nad podjazd, gdy ten już będzie. Więc tu strat jako takich nie ma. Ale mąż strasznie załamany jest:(
Dach nasz wykonawca naprawi, ale dopiero po świętach.
A ziemi zwieźli całe trzy wywrotki...
Kolejna zła wiadomość - na majstrów od tynków trzeba będzie poczekać niecały miesiąc:( A na elektryka do piątku po świętach, bo nie zdąży poprzedniej roboty skończyć. Ale we wtorek 23 kwietnia mamy się z nim spotkać, żeby ostatecznie ustalić rozłożenie elektryki. My wiemy mniej więcej co chcemy, on nam doradzi z doświadczenia co ma sens a co nie, wyceni też ewentualne zmiany od wstępnych założeń. No i jeśli to ustalimy razem przed rozpoczęciem pracy, to nie powinno być już zmian w trakcie.
Więc się robią dalsze obsuwy czasowe:(
Wychodzi na to, że kwiecień - początek maja to elektryka. Nie wiem ile to potrwa, ale pewnie z 2 tygodnie? W maju jeszcze może tynki zdążą. I tyle. Na nic więcej nie ma szans.
Czerwiec to - przy dobrych lotach, CO i CWU + wylewki. Ale samo rozłożenie wszystkiego pod podłogówkę pewnie trochę trwa, więc też nie ma pewności, że zdążą w maju skończyć.
Nawet jeżeli zdążą, to lipiec to by było wykańczanie poddasza (piana, wełna, karton gips itd).
W lipcu może się uda pomalować dom, ale to pewnie sierpień bardziej prawdopodobny. Na sierpień umówiony jest też kafelkarz. Ale pewnie przyjdzie najwcześniej we wrześniu. I wrzesień to panele + meble (zabudowa kuchni, wyposażenie łazienek).
No i gdzieś po drodze, pewnie na początku jesieni, elewacja (styropian + tynk).
Teoretycznie, przeprowadzka w październiku wciąż jest możliwa, tyle że dosyć mało prawdopodobna:( Jednak zobaczymy jak to wyjdzie. A termin nieprzekraczalny dla mnie, grudzień, wciąż jest chyba bardzo realny.
Nasza budowa coś zwolniła ostatnio:( Liczyłam na to, że do końca kwietnia będą już tynki, przynajmniej zaczęte, a wychodzi na to, że elektryka tylko będzie).
Na razie murarze nie mogą skończyć ścianek działowych. Na poddaszu ściankę od łazienki wymurowali źle, skrócili nam i tak małą łazienkę, powiększając korytarz. Po prostu położyli mur po “złej stronie kreski”, ale czas jednak stracony na murowanie i rozbiórkę.
W czwartek 18 kwietnia najprawdopodobniej wstawią okna. Po świętach wielkanocnych ma przyjść elektryk. Ale już nie liczę na to, że do końca kwietnia uda się cokolwiek więcej zrobić.
A w takim razie w maju zapewne nierealne będzie zrobienie tynków, CO i CWU i wylewek:(
No trudno, nie przyspieszymy tego bardziej już teraz. Po prostu muszę się uzbroić w cierpliwość.
W międzyczasie próbujemy z mężem rozplanować rozkład łazienek. W łazience na dole murarze mają skuć nam chudziaka i rozłożyć inaczej rury kanalizacyjne. Tylko właśnie musimy w końcu zdecydować jak.
Cały problem w tym, że te łazienki wielkością zdecydowanie nie powalają. A pralka i suszarka oryginalnie (w projekcie) były w kotłowni, do której jedyne przejście jest przez garaż. Dla mnie bez sensu, więc zdecydowaliśmy, że pralka i suszarka koniecznie muszą się zmieścić w którejś łazience. Ja bym wolała, by była to łazienka na parterze, ale nie jest to absolutnie konieczne. Jednak mąż upierał się cały czas, by zachować oba prysznice - i na poddaszu i i na parterze. Dla mnie to przerost formy nad treścią i niepotrzebne marnowanie miejsca i pieniędzy. Jeżeli na poddaszu będzie wanna i prysznic, to drugi prysznic na parterze, dla trzyosobowej rodziny, nie jest przecież potrzebny. Natomiast jeżeli na parterze będzie prysznic, to na poddaszu wystarczy wanna. Po co na siłę wpychać drugi prysznic?
Ale i tak przez długi czas próbowałam tak to rozplanować, żeby zmieścić ten nieszczęsny drugi prysznic. Niestety, mimo zastosowania 4 różnych metod planowania, matematyka i geometria przestrzenna są bezlitosne i niezmienne i zdecydowanie nie chcą współpracować:(
Wniosek: w tak małych łazienkach nie da się komfortowo upchać wanny, dwóch prysznicy, dwóch wc, dwóch umywalek o sensownej wielkości, pralki, suszarki (na pralce lub obok) i jakichś szaf (w tym szafy wysokiej na tyle, by zmieścić w niej mopa, miotłę itd).
W każdym bądź razie, najpierw próbowałam rozplanować ułożenie łazienek rysując je na kartce papieru (zachowując wymiary) i wrysowując w obie łazienki poszczególne elementy wyposażenia. Metoda bardzo czasochłonna (co pomysł trzeba od nowa rysować zarys łazienki).
Po narysowaniu tak kilkunastu różnych opcji (w zasadzie większość zaraz po narysowaniu, albo nawet w trakcie rysowania, okazywała się bezsensowna), wpadłam na pomysł, że może warto spróbować w super-najlepsiejszym programie graficznym, jakim jest Paint.
Metoda wciąż dosyć czasochłonna, chociaż mniej niż rysowanie od nowa za każdym razem, bo dużo (większość) się kopiuje i przesuwa. Paint jednak jest dosyć toporny, jak na “profesjonalny program graficzny”:)
W końcu mąż zaproponował, żeby wyciąć z papieru elementy wyposażenia i układać jak puzzle. Ta metoda jest zdecydowanie mniej pracochłonna (po tym jak już się te elementy powycina).
Oczywiście powyższe “układy” to zaledwie część tych, które w ciągu ostatnich kilku dni wygenerowałam.
Gdy już mieliśmy stworzone kilka “wydawałoby się, że sensownych” układów, postanowiliśmy poddać je próbie polowej.
Wniosek:
Ciasno. Bardzo ciasno. Łazienki są małe. Wiedzieliśmy o tym od początku, uważaliśmy że “to lepiej, po co tracić przestrzeń na łazienkę?” Ale jednak taki chociażby metr kwadratowy więcej by im chyba dosyć mocno pomógł:)
W każdym bądź razie, mąż zaczął się godzić z tym, że może mieć tylko jeden prysznic w domu. I najlepiej na piętrze, koło wanny. Na parterze natomiast podoba mi się pomysł, gdzie na ścianie na wprost wejścia do łazienki są niskie szafy, ładna umywalka i lustro na prawie całą szerokość ściany. Dopiero po wejściu głębiej widać w jednym kącie kibelek, a w drugim - pralkę i suszarkę. Niestety będą chyba musiały stać w słupku, więc powstanie dosyć wysoka kolumna. Ale tak się zastanawiam, czy nie dałoby się ich zabudować a na froncie zabudowy dać lustro? To by może nie robiło wtedy przytłaczającego wrażenia.
9 kwietnia o poranku nasze okna przyjechały na budowę. Przyjechały i… pojechały z powrotem do magazynu:(
Okazało się, że murarze coś się walnęli w wyliczeniach i wszystkie otwory okienne są o ok. 3 cm za małe. Muszą to teraz poprawić, więc montaż okien przełożony na następny tydzień. Wykonawca obiecuje, że mimo pomyłki, do świąt wielkanocnych okna będą wstawione. A elektryk i tak był przełożony na “po świętach”, bo na razie ścianki działowe nie są jeszcze skończone.
Za to dach mamy całkiem skończony, od 8 kwietnia. W końcu daliśmy to okno dachowe do garderoby. Nie ma tam wentylacji, a mąż chce drzwi między sypialnią a garderobą (ja nie chcę:)) to może ono faktycznie się przyda.
Dach jest w zasadzie skończony. Brakuje jednego okna dachowego i przedłużenia jednej rynny. I chyba tyle:)
Ale doszliśmy do wniosku, że nasz wykonawca w jednym wypadku nam naściemniał - z zostawieniem otworów na większe okna dachowe do pokoju nad garażem. Mówił, że to “nie jest zgodne ze sztuką budowlaną”, a jednocześnie okna nad garderobą na razie nie wstawili - bo jest zamówione ale nie dotarło. Jednocześnie dziury w dachu też nie ma - na razie na to miejsce wstawione są normalnie panele blachodachówki, które ściągną montując okna.
Pokój nad garażem jednak mimo tylko dwóch okien dachowych jest dosyć jasny i fajny:)
Nadszedł też czas decyzji, ponieważ w sobotę 6.04.2019 panowie zaczęli murowanie ścianek działowych.
Przede wszystkim zastanawiamy się jeszcze z mężem czy wstawiać to brakujące okno dachowe. Okno byłoby nad garderobą od naszej sypialni. Mąż je chce, żeby “było jasno”. Ja nie chcę, bo słońce będzie niszczyć ubrania. Odpowiedzią na to u męża jest “będzie roleta”, ale jeśli roleta będzie zasunięta, żeby chronić ubrania przed ciągłym słońcem, to po co to okno dawać? I tak światła nie da, jak i tak:) No i na razie nie możemy się zdecydować czy je dać czy nie:)
Poza tym musimy zdecydować ostatecznie o ustawieniu ścianek działowych. W sobotę zaczęto ich murowanie. Gdy dotarliśmy z naszą córeczką na budowę, wiatrołap był już w zasadzie skończony. No i okazało się, że był za ciasny. O wiele za ciasny. Po wstawieniu szafy wnękowej ciężko by było kurtkę ściągnąć…
Już wcześniej zastanawialiśmy się nad powiększeniem wiatrołapu kosztem - i tak już małego - mojego gabinetu. Po obejrzeniu obu pomieszczeń, zdecydowałam, że jedna ściana na regały z książkami i tak będzie, a biurko z komputerem wcisnę. I decyzja zapadła - trzeba powiększyć wiatrołap. Na szczęście panowie bez protestów zgodzili się rozebrać dopiero co wymurowaną ściankę i postawić ją od nowa, trochę dalej:)
Przy okazji mój gabinet nabrał troszkę charakteru. Ze zwykłego prostokątnego pokoiku zmienił się na bardziej “fikuśny” w kształcie, ponieważ do drzwi do pokoju ścianka będzie odsunięta (powiększając tym samym wiatrołap), a za drzwiami już nie. Dzięki temu pokój nabrał kształtu literki L. Mąż narzekał, że będę miała mniejszy gabinet, ale mnie się on teraz bardziej podoba:)
Łazienka na dole też już była wymurowana, dzięki czemu mogliśmy pomierzyć czy wszystkie sprzęty (umywalka, prysznic, wc, pralka, w przyszłości suszarka bębnowa, szafa na środki czystości) wejdą. Wyszło na to, że - teoretycznie - wszystko wejdzie. I nawet da się ruszyć w tej łazience. Ale wciąż się tu nad pewnymi rozwiązaniami zastanawiamy - mamy czas na ostateczne podjęcie decyzji do jutra:)
W sobotę panowie murarze zdążyli także wymurować ścianki działowe kuchni. Kuchnia jest dosyć mała, ale wydaje mi się, że bardzo ustawna. Zwłaszcza że lodówka będzie stała oddzielnie, nie “psując” zabudowy szafkami i blatem. Do tego pomieszczenia miałam duże obawy i wątpliwości, ale z czasem, gdy były ściany nośne a teraz już i działowe, podoba mi się coraz bardziej.
W poniedziałek będzie kontynuowana murarka działówek, a w środę (10 kwietnia) mają być wstawiane okna. Myślę, że do środy akurat skończą ze ściankami działowymi.
Obejrzeliśmy też z mężem na spokojnie poddasze (córeczka została z babcią, więc w końcu było to możliwe). Zdecydowaliśmy jak będziemy zabudowywać schody oraz jak przesuniemy ściankę działową między łazienką na poddaszu a naszą sypialnią. Powiększyłam łazienkę o ok 25 cm (połowa szerokości komina), kosztem naszej garderoby, która nie jest nam potrzebna aż tak duża. Natomiast szersza łazienka daje pewność wygodnego przejścia między kabiną prysznicową a umywalką.
W jakimś dzienniku budowy tego samego domu co nasz (w sensie projektu) widziałam rozwiązanie takie, że z łazienki na piętrze wstawiane są drzwi do garderoby. Garderoba jest odcinana od sypialni i staje się w ten sposób pralnią. I o ile bardzo mi się podoba posiadanie oddzielnej pralni, nawet małej i ze skosami dachu, to jednak nie przekonuje mnie pralka na poddaszu. Do jutra mamy jednak czas, by to rozwiązanie rozważyć i się na nie zdecydować lub je odrzucić.
Musimy także jeszcze dzisiaj zdecydować, czy kombinujemy ze ściankami działowymi od pokoju córeczki, by jej go powiększyć (co oznacza drzwi do pokoju pod kątem). Mnie się takie “nieregularne”, nie zachowujące wszędzie proporcji i kątów prostych rozwiązania bardzo podobają, ale mężowi już nie. No i w tym przypadku łatwo możemy wtopić i po prostu źle to kazać wymurować. Dlatego to zagadnienie musimy jeszcze dzisiaj na spokojnie przemyśleć, do jutra:).
I to by było na tyle decyzji odnośnie ścianek działowych:)
Dach, przyłącze wodociągu
27.03.2019 roku specjalista wykonał przyłącze do wodociągu. Na razie nie mamy zamontowanego wodomierza, ma to zrobić gdy faktycznie będziemy chcieć już korzystać z naszej wody.
Całość (wodociąg i kanalizacja) kosztowała w sumie 3350 zł. Wydaje się (jak na razie) realne zmieszczenie w 10000 za przyłącza mediów, przy czym na razie nie mamy jeszcze faktury od PGE, gazownia także nie spieszy się ze swoją częścią. Nie mamy też speca do wykonania przyłącza gazowego od skrzynki do domu, ale liczę na to że wykonawca gazowni zrobi od razu całość, oczywiście za odpowiednią kwotę:)
Natomiast w domu dach cały czas powstaje. Obecnie, od 1 kwietnia, trwa już orynnowanie (jeżeli takie słowo w ogóle istnieje) i pokrywanie dachu blachą.
Niestety, 2 kwietnia strasznie wiało na działce i jestem pełna podziwu dla tych ludzi, że w ogóle wleźli na dach przy takim wietrze. Ale tempo prac przez to na pewno zdecydowanie spadło. Ale jednak się nie wstrzymali z robotą całkiem:)
Bardzo mi się podoba oświetlenie zewnętrzne domu na zasadzie lampek LED (chyba) zamontowanych od dołu do wystającej części dachu. Tak, że światło z nich pada z góry na mury domu. Mąż twierdzi że u nas (w sensie na naszym dachu, i jego wykończeniu od spodu) nie da się tego typu oświetlenia zainstalować. Mnie się jednak wydaje, że chyba da się, skoro dach wystaje dalej niż mury? Ale to pewnie trzeba będzie dopytać elektryka?
Z większych problemów to nasza pani architekt trochę zawaliła, a my i wykonawca (oraz jego majstrzy) też nie dopatrzyliśmy. W pokoju nad garażem, zamiast dużego okna balkonowego na bocznej ścianie, mieliśmy dać dwa okna dachowe na tylnej części dachu. Jednak okazało się, że dwie krokwie są za blisko siebie i okno dachowe między nie nie wejdzie.
Zgodnie z tym co mówił majster, można by krokiew trochę ściąć i okno wstawić, ale wg niego nasz dach nad garażem i tak jest dosyć słaby i on takiego dodatkowego osłabienia konstrukcji nie zaleca. Można to pominąć, dostawiając słupy podtrzymujące dach w pokoju, ale tego nie chcę.
Mąż rozważał jeszcze opcję kupienia większych (dłuższych) okien dachowych, ale one są rzadko używane i nie ma ich dostępnych od ręki. Musielibyśmy czekać minimum dwa tygodnie, aż zostaną wyprodukowane. To oznaczałoby opóźnienie, i przesunięcie kolejnych etapów, o te minimum 2 tygodnie. Ewentualnie pozostawienie teraz otworów i wstawienie okien później, ale tego nie zalecał wykonawca. Mówił, że jest to “niezgodne ze sztuką budowlaną” i że późniejsze wstawienie okien może się skończyć drobnymi uszkodzeniami dachu.
Stanęło więc na tym, że będzie po jednym oknie dachowym na przedniej i tylnej części dachu. Mam nadzieję, że jak na “pokój gościnny/ pokój gier (planszowych)” takie oświetlenie wystarczy.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to 10 kwietnia zaczną wstawiać okna. W tym terminie też powinny być stawiane ścianki działowe. A następnie elektryk i potem tynki:)
Dalej trwa budowa dachu (łacenie) i murów. Na zdjęciach dom uwieczniony we wtorek 26 marca.
Na działce pojawiła się też skrzynka z prądem:) Gdy elektryk rozprowadzi kable po domu, będziemy mieć już światło:)
Specjalista zrobił też przyłącz kanalizacji. Jutro ma kontynuować - przyłącze do wodociągu. Jak na razie idzie to całkiem sprawnie, bez zbędnych przestojów:)
20 marca więźba dachowa została położona do końca. 21 marca ruszyła kontynuacja murowania ścian i kominów. We wtorek 26 marca majstrzy mają zacząć łacenie dachu.
Na zdjęciach widać, jak w sobotę 23 marca tak wyglądał dom i kominy.
Natomiast specjalista od przyłączy wod-kan nie może ruszyć z robotą. Chciałby, ale działka przed domem, tam gdzie ma iść przyłącze, jest zawalona materiałami. Mam nadzieję, że w tym tygodniu mu się uda zacząć pracę, bo później on może mieć problem z terminami (zaczynają mu się wcześniejsze zobowiązania).
W sobotę wybraliśmy się też, niejako przy okazji oględzin domu, z córeczką i psem na spacer do pobliskiego lasu. Co prawda nie udało nam się wejść głębiej niż może 100 metrów w ten las, bo córeczka miała trochę inne wyobrażenie “spaceru” niż ja czy pies:) Wolała chodzić tam i z powrotem po tej samej ścieżce i zbierać stare żołędzie:) W nosidle też nie chciała posiedzieć. Ale i tak było super. Już się nie mogę doczekać, kiedy będę mieszkać 100 metrów od granicy lasu, a 400 metrów od tej jego części, która oferuje dosyć gęstą sieć ścieżek. Będzie gdzie spacerować z psem i odstresowywać się, tuż pod domem w zasadzie. Bez konieczności robienia całej wyprawy, włącznie z dojazdem autem, by móc pójść na spacer do lasu:)
Mamy już pierwsze “media” podciągnięte pod dom. W poniedziałek 11 marca rano wykonawca PGE zaczął pracę. Mąż od razu dogadał się z nim, by od razu zrobili nam drugą część przyłącza, od skrzynki do domu (elektryk od naszego wykonawcy robi tylko “w środku”, bez tej części zewnętrznej).
Na pierwszym zdjęciu widać wystający badylek - tma będzie stała skrzynka elektryczna (zdjęcie z 13 marca).
Za przyłącze energetyczne od skrzynki do domu zapłaciliśmy 1150zł. Tam było 15 metrów kabla puszczone ziemią oraz 10 metrów już w domu.
Za przyłącze energetyczne od słupa do skrzynki (jakieś 150 metrów kabla puszczonego ziemią) jeszcze nie płaciliśmy - czekamy kiedy przyjdzie faktura. Ale to ma kosztować niecałe 900zł netto. Więc kwoty wyjdą podobne w obu przypadkach, tylko długość kabla istotnie różna.
Natomiast dom rośnie. Zaczął się pojawiać zarys dachu. Dokładnie w czwartek 14 marca zaczęli stawiać więźbę dachową. Na zdjęciach 2 i 3 widać jak to wyglądało w poniedziałek 18 marca po południu.
Niestety mamy lekkie opóźnienie, ponieważ bardzo silne wiatry, wiejące kilka ostatnich dni, najpierw spowolniły, a potem uniemożliwiły pracę nad dachem. Za to jak już się pojawiły te krokwie nad pokojem nad garażem, to zaczął on z powrotem sprawiać wrażenie większego i przestronniejszego. No i wygląda na to, że da się te nieszczęsne okna dachowe umieścić na tyle nisko, by były oknami na świat, a nie na samo niebo:) Więc pokój, który w myślach już “skazałam na straty”, powoli odzyskuje swoją wartość:)
W tym tygodniu ma też nam specjalista wykonać przyłącze wodociągu i kanalizacji. Wycenił usługę na 3500zł, mąż stargował na 3300 bodajże. Ale to przy założeniu że “nic nie wyjdzie w trakcie”. Te przyłącza będzie nam robił specjalista polecony w Urzędzie Gminy, który w zasadzie jesienią poprzedniego roku wykonał biegnący wzdłuż naszej działki wodociąg, do którego teraz się podepnie:) Śmiał się, że jak na jesieni robił wodociąg to było szczere pole, a teraz już dom stoi:) Powiedział też, że tam gruba rura wodociągu idzie, przez co potrzebujemy porządny (droższy już troszkę) reduktor. “Ale za to z ciśnieniem wody to wy problemu mieć nigdy nie będziecie.” I bardzo fajnie, myślę, że jest to warte “droższego reduktora”.
Zobaczymy czy cena w trakcie pracy nie ulegnie zmianie, a także czy prace w ogóle się zaczną i skończą “na czas”, czyli w tym tygodniu.
Jedynie gazu dalej nie ma, ani widu ani słychu. Dostaliśmy już kilka pism ze starostwa, że były wydane warunki techniczne rozbudowy gazociągu, że jest jakaś zgoda itd, ale gazownia nic się nie odzywa. Mąż kilka razy próbował się dodzwonić na numer telefonu podany na umowie, ale nikt nie odbierał. Nikt też nie oddzwonił...
Nasz wykonawca jak powiedział, tak też zrobił i 6.03.2019 (w środę) wylał wieniec. Dwa dni po rozpoczęciu murowania ścian poddasza.
Teraz widać już jaka będzie wysokość ścianki kolankowej. Moim zdaniem wyszło całkiem fajnie, pokoje na poddaszu nie będą miały takiej bezużytecznej przestrzeni, gdzie dach jest tuż nad podłogą.
Zdjęcia robiliśmy następnego dnia po wylaniu wieńca, 7.03.2019.
W czwartek 07.03.2019 roku spotkaliśmy się na działce z projektantem PGE. Bardzo sympatyczny facet, uprzejmy, konkretny. Chyba lubi swoją pracę:) Dogadaliśmy się bez problemów, sąsiad też bez problemów podpisał zgodę na przekopanie jego działki od słupa:)
Gdy wracaliśmy z projektantem PGE od sąsiada na naszą działkę, to powiedział tak: “No to macie prąd” !! :) A gdy my załatwiliśmy ostatnie formalności, on się dowiedział od wykonawcy że najprawdopodobniej już w następnym tygodniu będą kopać przyłącze:) No i jak już wszystko będzie gotowe, skrzynka postawiona, to dostaniemy fakturę do zapłaty.
Tak więc jak na razie doświadczenia z PGE jak najbardziej pozytywne!!:)
26 lutego wylany został strop nad główną częścią domu. I nadeszła kolejna przerwa technologiczna - na szczęście krótka. W poniedziałek, 4 marca, prace miały zostać wznowione. Pierwsze 5 zdjęć zrobiliśmy w sobotę, 2 marca.
Te kilka dni, od środy do następnego poniedziałku, strasznie mi się dłużyły, bo wiedziałam że na samej budowie nic się nie dzieje. Murarze nie mogli murować ścian poddasza, bo kierownik budowy powiedział kategoryczne “Nie! Najwcześniej w poniedziałek”
W zasadzie prace zostały przerwane, ponieważ podczas oczekiwania aż strop nabierze wytrzymałości, nasz wykonawca zaczął przygotowywać drewno na dach. Pytał, jaki kolor podbitki chcemy Ale nie było widać efektów na placu budowy, więc to tak jakby nic się przez te dni nie działo
Mąż z kolei uważa, że skoro teraz narzekam na tempo budowy, to potem, przy deweloperce, będę załamana, Według niego “to idzie bardzo szybko”.
Od poniedziałku, 4 marca, zgodnie z planem, prace murarzy ruszyły. W poniedziałek późnym popołudniem nasz dom, i poddasze, prezentowały się jak na pozostalych zdjęciach.
Teoretycznie już w środę, 7 marca, będzie wylany wieniec. W tym tempie może od następnego tygodnia mogliby zacząć robić dach?
4 marca mieliśmy też wstępne spotkanie na budowie ze specem od przyłączy wod-kan i odwodnień. Na wycenę usługi musimy poczekać, aż zanalizuje projekt przyłączy, ale mówił że na razie ma czas, żeby się tym zająć, Bliżej wiosny i lata mógłby już być problem.
Natomiast z odwodnieniem radził poczekać, aż będzie już zrobiona droga utwardzona, zamiast tymczasowych płyt.
20.02.2019, w środę, wylany został strop nad garażem oraz schody do spocznika włącznie (zdjęcie 1)
Oczywiście, jak już wylali ten strop to zaczęła się psuć pogoda. Lekka zamieć śnieżna, po chwili śnieg z deszczem. Następnego dnia też trochę popadało, a w zapowiedziach na najbliższe dni bylo -8. Mąż wpadł w lekką panikę, a kierownik budowy kazał majstrom strop przykryć na te zimniejsze noce.
Po wylaniu stropu majstrzy kontynuowali szalowanie pod strop nad pozostałą częścią domu. Do soboty nie zdążyli skończyć, został im mały fragment na piętrze, schody od spocznika na piętro + ułożenie zbrojenia. Jeśli nie wyjdzie nic niespodziewanego to we wtorek 26.02.2019 mają wylać pozostałą część stropu. Pogoda zapowiada się świetna, wiosenna. +6 do nawet +13 stopni i słońce. Nic, tylko lać strop i chodzić na spacery z córeczką i psem:)
Tak wyglądały szalunki w niedzielę 24.02.2019:
dom od strony garażu (zdjęcie 2);
salon z fragmentem jadalni (zdjęcie 3);
kuchnia (zdjęcie 4);
schody na piętro i korytarz do garażu (zdjęcie 6);
schowek pod schodami - wciąż nie wiemy czy robić tam spiżarnię czy też bardziej ogólną graciarnię (zdjęcie 7);
szalunki pod strop nad większością domu (zdjęcie 8 i 9)
widok ze spocznika schodów - na wprost nasza mini-kuchnia, na lewo salon z jadalnią, na prawo korytarz prowadzi do wiatrołapu, gabinetu i łazienki (zdjęcie 10).
I na koniec coś co ja lubię - widoki:)
Na początek widok na naszą”posesję” za domem ze śladami Pana Koparki (zdjęcie 11);
widok z pokoi na piętrze - córeczka taki widoczek będzie miała:) (zdjęcie 12 i 13);
widok z łazienki na piętrze (zdjęcie 13).
Praca wrze:) i zdecydowanie idzie do przodu. Mąż rozmawiał dzisiaj z naszym wykonawcą. Jutro (26.02.2019) mają wylać strop nad pozostałą częścią domu. Od następnego poniedziałku (04.03.2019) będą kontynuować murowanie ścian. Dach ma być pod koniec marca/ na początku kwietnia, a więc mimo miesięcznego ponad przestoju spowodowanego zimą, wykonawca planuje skończyć w okolicach najkrótszego terminu:)
Nasze okna już są wyprodukowane i mają być zamontowane na początku kwietnia.
Wykonawca doradził też, żebyśmy z zakupem i montażem bramy garażowej i drzwi wejściowych wstrzymali się do czasu, gdy będą już tynki na ścianach. I chyba tak właśnie zrobimy.
Wczoraj, w Walentynki, był wielki dzień - “weszliśmy do swojego domu”!
Wieczorem pojechaliśmy na działkę, bo chciałam zobaczyć jak wyglądają nasze ściany (które zaczęli stawiać dzień wcześniej). Byliśmy z mężem przekonani, że wiele do oglądania jeszcze nie będzie. A po przyjeździe na miejsce naszym oczom ukazał się fajny widok (jak na pierwszym z załączonych zdjęć).
Gdy podeszliśmy bliżej (co w bagnie pod domem, z małym dzieckiem i po ciemku, nie było takie proste), okazało się, że to nie fatamorgana. Ściany nie zniknęły, już widać że to coś to dom będzie (zdjęcie nr 2).
Wydaje mi się, że tempo murowania mają dobre A co najważniejsze, to nawet mój mąż, któremu zawsze coś nie pasuje, był zadowolony z efektu pracy. Jak to powiedział: “Ładnie murują, równo.”
Sam fakt że jest już “coś”, do czego można wejść, jest niesamowicie podnoszący na duchu. Chociaż ściany nie są gotowe, to jednak jest już pewien zarys domu, pomieszczeń. Po wejściu ma się już jakieś wyobrażenie o ich wielkości, układzie. I tak na przykład już mam 100% pewności, że nasz dom wielkością to nie powala. Najgorzej z moim gabinetem. Jest mały i nie wiem jak tam upchnę biurko na komputer, regały na około 1000 książek (już wiem że będą musiały być od ziemi do sufitu) i fototapetę na jedną całą ścianę.
Natomiast kuchnia, chociaż mała, to myślę, że będzie bardzo ustawna, a więc i praktyczna. No i bardzo podoba mi się to szerokie okno (zdjęcie nr 3).
Z kolei salon z jadalnią (wydłużony w osi przód-tył domu o 0,8 metra względem projektu) wygląda na całkiem sensowny. Nie zrobiliśmy zdjęć, bo cały środek salonu był zastawiony paletami z pustakami, ale nawet z takim “wyposażeniem” nie robił wrażenia małego czy ciasnego.
Muszę przyznać, że po papierologii i żmudnej budowie fundamentów, ten etap budowy jest bardzo fajny
Teraz się zastanawiam, ile czasu trzeba odczekać po wylaniu stropu, żeby móc stawiać ściany kolankowe
Na naszej wizji lokalnej byliśmy późnym popołudniem, a więc już - niestety - po ciemku. Dlatego nie mamy żadnych zdjęć widoku z okien (z gabinetu, kuchni, salonu i jadalni), za to na miejscu przywitała nas niesamowita cisza. Tak blisko miasta i głównej drogi, a jednak tak zacisznie. Niedaleko działki przebiega droga, ale okoliczne lasy jakoś chyba wygłuszają szum przejeżdżających aut, których zresztą nie ma w tej okolicy zbyt wiele.
A jednocześnie z przodu domu, przy asfaltowej drodze, tuż na wprost zjazdu na naszą drogę dojazdową, jest postawiona lampa. Dzięki temu wieczorami przed domem nie jest całkiem ciemno, wychodząc z psem na spacer wieczorny (a w zimie to i popołudniowy) nie będzie trzeba iść z latarką. Światło latarni, z tej odległości jest przytłumione, nie wydaje się być uciążliwe, a jednak wystarczające by do oświetlonej drogi asfaltowej nie iść w niemiłej ciemności.
Właśnie sobie też uświadomiłam, że z każdego okna naszego domu będzie widać las. Chociaż czubki drzew kawałek dalej, ale z każdego okna
Podczas naszego opóźnienia budowlanego, spowodowanego niespodziewaną zimą:) udało nam się, przynajmniej częściowo, ogarnąć temat przyłączy.
6.12.2018 roku złożyłam papiery o przyłącza techniczne w gazowni, elektrowni i gminie (o wodociąg i kanalizację).
Już 28.12.2018 roku pan z gminy dzwonił do mnie, czy mogę przyjechać. Przyjechałam, podpisałam umowę przyłączeniową (w której zobowiązuję się do wykonania przyłączy, zgodnie z warunkami technicznymi wydanymi przez gminę, na swój koszt, a następnie do oddania ich tejże gminie za darmo…). Pół godziny później wyszłam już z budynku Urzędu Gminy z wydanymi Warunkami Technicznymi przyłącza wodociągu i kanalizacji.
9.01.2019 roku dostaliśmy pocztą umowę przyłączeniową z elektrowni. Projekt przyłącza i wykonanie do skrzynki w linii ogrodzenia robią oni, my jedynie zapłacimy fakturę. Wyszło im 120m kopania rowu na kabel (na szczęście słup stoi na działce sąsiadującej z naszą, więc tylko jeden sąsiad musi się zgodzić, a większość rozkopu będzie na naszej działce). Elektrownia wyceniła tą usługę na 871,36 zł netto. Gdy rozmawiałam z przedstawicielem elektrowni, składając podpisaną umowę przyłączeniową, to mówił, że do końca maja skrzynka powinna być. Mam nadzieję że będzie nawet szybciej:)
9.01.2019 roku dostaliśmy także umowę przyłączeniową z gazowni. Tak jak z prądem, projekt i wykonanie do skrzynki w linii ogrodzenia robią oni, my jedynie zapłacimy fakturę. Wyszło im 3m do podłączenia od gazociągu, jednak przy okazji chcą rozwinąć sieć na sąsiadujące działki. Gazownia usługę wykonania 3 metrów przyłącza wyceniła na jedyne 1807,30 zł (ale już nie wiem czy netto czy też brutto). Ułamek długości tego co ma robić elektrownia, a cena wyższa:) Ale dzięki temu, że w zasadzie wszystkie rury idą wzdłuż granicy działki, to i tak wychodzi całkiem dobra cena.
Martwi mnie jednak to, że sąsiad, który musiał dać zgodę na rozwinięcie sieci gazowej (gazownia chce przekopać jego działkę, żeby dojść do kolejnej) powiedział nam, że przedstawiciel gazowni mówił, że mają to robić dopiero na jesień. Jest to niepokojąca informacja i zastanawiam się, czy można ludzi z gazowni wysępić, by zrobili to przyłącze wcześniej. Rozważam napisanie jakiegoś pisma z prośbą o przyspieszenie wykonania przyłącza do skrzynki, uzasadniając to tym, że instalację gazową i piec w domu chcę robić już na przełomie wiosny i lata i gaz będzie potrzebny do sprawdzenia czy to wszystko działa. A na jesień to chcę już przeprowadzkę planować a nie przyłącze gazu:)
18.01.2019 roku zleciliśmy architektowi wykonanie projektów instalacji przyłączy zewnętrznych (wody i kanalizacji od rur do domu, gazu i prądu od skrzynki do domu). Kosztów wykonania tych elementów przyłączy na razie jeszcze nie znamy - pan polecony w Urzędzie Gminy, który “połowie wsi robił wodę i kanalizację” powiedział, żeby zadzwonić jak będziemy mieć gotowy projekt, bo bez niego to nie może nic powiedzieć. Nie mamy też jeszcze wykonawcy do podciągnięcia gazu i prądu od skrzynki do domu. Zapewne oni też potrzebowaliby gotowe projekty przyłączy. Więc w kwestii przyłączy czekamy teraz na architekta.
Małymi kroczkami, ale cały czas do przodu, cały czas do celu:)
Niestety nasze plany budowlane się opóźniły, ze względu na pogodę. Chcieliśmy gdzieś w połowie stycznia wylać chudziaka i osiągnąć stan zero. Jednak zima nie ominęła Rzeszowa. W styczniu spadło dosyć dużo śniegu, były też mrozy które nie dopuściły do jego roztopienia. Efektem tego było załatwienie drogi dojazdowej do działki, gy mrozy już odpuściły i ten śnieg się stopił. Nasza działka jest w drugiej linii zabudowy i nie ma dojazdu asfaltowego. Przed rozpoczęciem budowy była tam utwardzona klińcem droga. Jednak ciężki samochody (głównie z betonem), jadące po rozmiękłej przez deszcz ziemi, ten kliniec całkiem wbiły w ziemię. No i jak jeszcze te śniegi się roztopiły, to w zasadzie dojazd do naszej działki (i niestety nie tylko naszej) przestał istnieć. Sąsiedzi zadowoleni nie byli:(
Efektem tej odwilży było wstrzymanie prac. Żeby móc je kontynuować, a także by zachować chociaż strzępki dobrych relacji z sąsiadami, drogę trzeba było jakoś utwardzić. Tyle, że to nie było możliwe, póki śnieg całkiem nie zniknął i ziemi troszkę nie przeschła.
W końcu, 7.02.2019 roku, po 2-miesięcznej przerwie (prace przy fundamencie zostały przerwane 6.12.2018r), naszemu wykonawcy udało się zrobić “tymczasową drogę dojazdową”. Wykonawca, na swój koszt, kupił płyty betonowe i je ułożył na drodze. Po skończonej pracy, ma je zabrać (będzie miał na kolejne budowy), a my będziemy z sąsiadami myśleć jak tą drogę utwardzić na stałe. Fajne jest to, że sąsiedzi są zainteresowani sensownym zrobieniem drogi, gdy już zakończymy budowę i będzie to miało sens.
Historia z drogą dużo też mówi i naszym wykonawcy. Gdy już okazało się, że jesienne prace rozwaliły ówczesną drogę, byliśmy przekonani, że to my (inwestorzy) będziemy musieli ją naprawić. Szef firmy “Dobry Dom” powiedział jednak od razu że to on drogę rozwalił więc jej naprawienie, po skończonej budowie, “bierze na siebie”. Wg mnie nie każdy by tak postąpił, i wiele to o nim mówi, jako o uczciwym człowieku:) Ponieważ jednak sąsiedzi są zainteresowani konkretnym utwardzeniem drogi (nasz wykonawca miał po prostu przywrócić ją do stanu sprzed rozpoczęcia budowy, a więc utwardzić klińcem), to stanęło na tym, że my z sąsiadami sobie jakoś drogę poprawimy (najprawdopodobniej zrobimy nawet krawężniki) a wykonawca na końcu na swój koszt przywiezie ciężarówkę klińca. Ale obawiam się, że z tą drogą będą jeszcze problemy i nieporozumienia:(
Gdy odzyskaliśmy dojazd na działkę, budowa w końcu ruszyła do przodu. 11.02.2019 roku (poniedziałek) został wylany chudziak, a więc osiągnęliśmy (w końcu) stan zero!!!:)
Na zdjęciu widać fragment gdzie chudziaka nie ma - tam mają być schody na poddasze a pod nimi planowana jest mała spiżarka/ schowek (jeszcze nie wiemy która opcja). Mąż wymyślił, żeby w tym miejscu trochę obniżyć podłogę, to uzyskamy więcej przestrzeni magazynowej, Kierownik to zaakceptował, a wykonawca tak też wylał chudziaka. Myślę, że ten fragment zaleją jak będą wylewać schody, albo może strop?
Oczywiście dzień po wylaniu chudziaka od rana zaczął dosyć mocno padać śnieg z deszczem. Ok godziny 9 rano już przestało, ale do tej pory mąż zdążył już sobie wmówić że nasz chudziak “pewnie już się rozpłynął” :)
Mam nadzieję, że budowa będzie szła sprawnie i szybko, zanim mąż całkiem się załamie:)
Jeśli dobrze pójdzie, to w środę 13.02 zaczną zwozić na działkę pustaki i murować ściany.
Plan jest taki, żeby do końca marca mieć SSO (wciąż to jest realne, chociaż przez miesięczne opóźnienie już mniej), a do końca czerwca - stan deweloperski na parterze. Na piętrze może to dłużej potrwać.
Na razie jestem optymistką, na sierpień umówiliśmy już płytkarza:) Chociaż facet twierdził, że na pewno nie zdążymy, wziąwszy pod uwagę obecny stan domu. Jednak stanęło na tym, że stan deweloperski będzie robił ten sam wykonawca (przekonał nas swoim postępowaniem, solidnością i terminowością), więc nie powinno być dużych przestojów spowodowanych oczekiwaniem na kolejnych wykonawców.
Na zdjęciach po kolei widać fundament przykryty śniegiem (styczeń 2019), utwardzoną płytami drogę dojazdową, i stan zero (12.02.2019).
6 grudnia 2018 (nomen-omen) nasz wykonawca skończył fundamenty. Tym samym plan na 2018 rok został wykonany:)
Od poniedziałku 3.12, gdy mrozy odpuściły, prace były kontynuowane. Fundament został pomalowany, obklejony styrodurem. Wczoraj skończyli zasypywać go w środku piaskiem, a z zewnątrz obsypywać ziemią. Jak pojechałam na działkę zrobić zdjęcia, to byłam zaskoczona, że Panu Koparce udało się stamtąd samodzielnie wydostać :) Działka, zwłaszcza za domem, wygląda jak plac boju, ale najważniejsze że się udało skończyć. Zwłaszcza że dzisiaj dużo mocniej pada i pewnie koparka by już nie dała rady:)
Fundament nie jest jeszcze idealnie obsypany ziemią, ale to będzie poprawione gdy złapią jakieś mrozy. Pan Koparka na razie po prostu nie dał rady więcej tam zrobić:)
W styczniu chcemy położyć rury pod kanalizację i wodę i wylać chudziak. Ja bym chciała to zrobić od razu, ale mąż nalegał żeby poczekać. Twierdzi, że w ten sposób piasek się lepiej ubije. Jako że w tym roku i tak nie kontynuowalibyśmy już budowy, to nie naciskam na niego:)
Z ważnych wydarzeń, to 28 listopada zostałam w końcu inwestorką:) Wcześniej pozwolenie na budowę było tylko na męża. Było to spowodowane tym, że (nieświadomi konsekwencji), przepisaliśmy warunki zabudowy z osoby sprzedającej działkę (która o nie przed sprzedażą działki wystąpiła) na mojego męża. Po fakcie, gdy już mieliśmy przeniesione na niego WZ i to przeniesienie się uprawomocniło, dowiedzieliśmy się, że PnB będzie wystawione tylko na osobę z WZ. Mogliśmy albo znowu przenosić WZ, a po przeniesieniu czekać na ich uprawomocnienie i dopiero wtedy starać się o PnB; albo najpierw uzyskać PnB, a potem - już równolegle z budową domu - przenieść je z mojego męża na męża i mnie. Oczywiście, żeby nie tracić czasu i nie wstrzymywać rozpoczęcia budowy, wybraliśmy opcję nr 2. A 28.11.2018 dostaliśmy pismo, że PnB jest przeniesione na nas oboje, dzięki czemu stałam się pełnoprawną inwestorką:)
Kolejnym ważnym wydarzeniem było złożenie przeze mnie wczoraj papierów o warunki techniczne przyłączy - prądu, gazu, wodociągów i kanalizacji. Najbardziej zależy mi na gazie. Mój, dosyć chyba napięty, harmonogram prac przewiduje układanie podłogówki w maju. Więc pewnie wtedy już trzeba mieć gaz, żeby móc tą podłogówkę włączyć i sprawdzić:) Ale prąd też by się już przydał do prac wykończeniowych, żeby nie musieć ciągnąć ciągle kabla od sąsiada. Zwłaszcza że żadnego sąsiada nie mamy tuż za granicą działki i kawałek ten kabel się ciągnie:)
Teraz chcemy z mężem na weekendzie na spokojnie rozplanować instalację elektryczną, gazową, kanalizację itd, i powysyłać to do specjalistów na wyceny:) Zobaczymy ile sobie policzą i czy nasze szacunki znajdą potwierdzenie w rzeczywistości.
Na zdjęciach widać fundament w trakcie izolacji, a później już skończony (od frontu, tyłu i obu boków). Kolejne dwa zdjęcia pokazują pogrom, jaki Pan Koparka zostawił na naszej działce po skończonej pracy. Oczywiście wykonawca ma to jakoś wyrównać, kiedy pogoda pozwoli (złapie jakiś mróz).
Ostatnie zdjęcie to słońce zachodzące nad naszym fundamentem, o jakże późnej godzinie 14:30 6.12.2018:)
26 listopada wykonawca zaszalował pod wieniec, po godz. 13 miał być wylany beton. Pogoda niestety nie rozpieszcza. Przymrozki, wiatr, deszcz…
Widać już jednak końcową wysokość fundamentu, i nawet od strony tarasu nie wyszło to źle:)
Niestety nie udało się jeszcze skończyć całkiem fundamentów. Zapowiadane są większe mrozy na koniec tego tygodnia, do -13 nawet w nocy. Nasz wykonawca miał długą dyskusję z kierownikiem budowy i zdecydowali, że izolowanie fundamentu na 2 dni przed większym mrozem jest ryzykowne. Może nie wyschnąć i nie zdążą zasypać go piaskiem. Dlatego wczoraj (27 listopada) obłożyli nasz fundament styrodurem i przykryli folią. Tak ma przeczekać te większe mrozy. Za tydzień, wg zapowiedzi pogody, ma być znowu lepsza pogoda (dodatnie temperatury w dzień nawet), to wtedy go zaizolują i zasypią.
Plan jest taki, by po tych mrozach fundament zaizolować i zasypać piaskiem. Po Nowym Roku, w połowie stycznia - jeśli pogoda pozwoli - mają wylać chudziak i położyć kanalizację. A potem będziemy pewnie kontynuować i stawiać ściany i dach:)
Jeśli dobrze pójdzie wszystko (chociaż już się przekonaliśmy jak częste i nie do uniknięcia są różne poślizgi czasowe), to do września 2019 roku mielibyśmy zrobioną deweloperkę. Zobaczymy czy się uda:)
Na zdjęciach fundament zaszalowany pod wieniec oraz przykryty na mrozy.
Do 14.12.2018 roku trwa w Oknoplaście promocja zimowa okien. No i zaczęliśmy się z mężem zastanawiać, czy by przypadkiem nie kupić ich wcześniej:)
Poprosiliśmy o wyceny dwóch rodzajów okien: Pixel i Winegretic Premium. I wychodzi na to, że okno dużo lepsze kosztuje w trakcie trwania tej promocji w zasadzie tyle samo co to tańsze.
Całościowa wycena okien do naszego domu wygląda następująco:
Okna Pixel:
https://oknoplast.com.pl/okna/pixel/
Uw tych okien oscyluje w kilku przypadkach koło 1,0. Może być problem ze zmieszczeniem się w normach dla Uw na rok 2020 (mężowi na tym bardzo zależy). Chcielibyśmy, by każde okno miało Uw < 0,9.
Koszt całości wyceniony na niecałe 20 500 zł (kolor Złoty Dąb dwustronny)
Okna Winergetic Premium:
https://oknoplast.com.pl/okna/winergetic-premium/
Uw tych okien zdecydowanie jest poniżej 0,9 w każdym przypadku, nawet najmniejszych okienek. Mamy też Uw = 0,69, itp.
Koszt całości wyceniony na niecałe 21 500 zł (kolor Złoty Dąb dwustronny).
W zasadzie, w trakcie trwania tej promocji, kupno okien Pixel nie ma najmniejszego sensu. Zastanawiamy się teraz, czy kupować okna już, czy też czekać do wiosny. Wtedy będziemy już mieć otwory okienne, ale w cenie obecnej Winergetic Premium kupimy zapewne już tylko Pixel.
Mamy jeszcze wycenę okien MSline+:
http://www.ms.pl/produkty/okna_msline
Uw zbliżone do okien Winergetic Premium, jednak jedno okno (najmniejsze, z kotłowni) ma Uw = 0,96.
Koszt całości wyceniony na 17 100 zł (kolor Złoty Dąb dwustronny).
Teraz musimy się zdecydować, które z tych okien wybrać. Winergetic Premium czy trochę tańsze (ale chyba mnie nie przekonujące do końca) MSline+
Dodatkowo do okien chcemy dokupić “szczelny montaż”, przy użyciu folii paroizolacyjnych i paroprzepuszczalnych. W obu przypadkach są stosowane folie firmy Soudal. Koszt w obu wycenach jest podobny.
Natomiast elementy “ciepłego montażu”, tzw. termoparapety, mnie nie do końca przekonują.
Przedstawiciel Oknoplastu namawia nas jeszcze na klinaryt pod okna tarasowe/balkonowe (wysokość 10 cm). Mówił, że zamiast klinarytu “można zastosować poszerzenia PCV pod okna”. Muszę o obu tych rozwiązaniach poczytać i doinformować się, bo nie mówi mi to zbyt wiele:)
Kolejnym zagadnieniem jest zakup okien, zanim będziemy mieć otwory okienne:) Przedstawiciel Oknoplastu i nasz wykonawca są zgodni, że jak najbardziej możemy tak zrobić. Potem po prostu ściany będą musiały być solidnie i dokładnie zrobione. Pomiarowiec Oknoplastu przyjeżdża na budowę i ustala wszystko z wykonawcą, by mieć pewność że okna będą pasować do otworów okiennych. Wykonawca stwierdził, że jemu nie robi różnicy czy najpierw postawimy mury i potem kupimy okna, czy też najpierw kupimy okna a potem postawimy mury. A jak na razie nie dał nam żadnego powodu by mu nie zaufać, a wiele, że jak najbardziej wie co robi.
Jednak przedstawiciel MS powiedział, że oni nigdy tak nie sprzedają okien, bo potem “koszt dostosowania murów do okien jest bardzo duży”.
Obawiam się jednak, że po nowym roku nie będziemy mieli okazji kupić okien Winergetic Premium w cenie okien Pixel. Dlatego skłaniamy się z mężem do zakupu okien już teraz. Zobaczymy co z tego wyjdzie:)
Zdjęcia fundamentów z dnia 23.11.2018 roku. Są już w zasadzie wymurowane, dzisiaj mają zacząć szalowanie pod wieniec. Wysokość fundamentów - jak dla mnie i po poprzednich przejściach - wyszła całkiem fajna:)
Niestety wieniec mieli wylewać w przyszłym tygodniu, a prognozy zapowiadają -8 stopni:( I pewnie będziemy musieli czekać na okienko pogodowe jakieś. Ale do następnego tygodnia jeszcze kilka dni, może się sytuacja poprawi i będzie cieplej:)
Po rozmowie z naszym wykonawcą, coraz bardziej zaczęłam się zastanawiać nad kontynuowaniem budowy po nowym roku. Już wcześniej o tym myślałam, ale tak bardziej nieśmiało. Wystarczająco ciężko było przekonać męża, że połowa listopada to dobra pora by zacząć kopać fundamenty:)
Jednak apetyt faktycznie rośnie w miarę jedzenia. Teraz coraz mocniej kusi, by nie czekać do wiosny, tylko około 15 stycznia kontynuować i murować ściany nośne. Oczywiście byłoby to zależne od pogody. Wykonawca mówił, że od kilku lat w zasadzie zimy pozwalają na budowę przez cały rok, oczywiście budowę wykonywaną z głową i rozsądkiem. A myśl, że około 15 marca moglibyśmy mieć dom przykryty dachem kusi, oj kusi… Zwłaszcza że wstępne plany zakładały 15 marca 2019 na dzień, gdy zaczniemy robić fundamenty… A my moglibyśmy już się zabierać za wstawianie okien...
Tylko jak przekonać męża, żeby nie panikował? :)
Tymczasem fundamenty “się murują”. Pytałam tych co murują, to mówili że “ta wysokość co jest tam na rogach to już tyle”. Po tych wszystkich problemach z za wysokim punktem zero, nie wygląda to źle. Do ich wysokości ma dojść jeszcze wieniec, ale moim zdaniem i tak fajnie się nam to wszystko układa.
Niestety wykonawca nasz mówił, że troszkę się przedłuża praca i na weekend nie zdążą zalać wieńca. A szkoda bo miały być 2-3 dni samych dodatnich temperatur. Po weekendzie mają być przymrozki. Wtedy będziemy musieli czekać na “okienko na plus” :(
Zdjęcia fundamentów z dnia 21.11.2018 roku:
16 listopada (piątek) ok. godziny 11 rano, zaczęli wylewać beton w fundamenty. Razem z mężem wyrwaliśmy się z pracy i pojechaliśmy to zobaczyć i zrobić kilka zdjęć na pamiątkę. Pogoda nie rozpieszczała, ale mrozów nie było.
Tego samego dnia, tylko po południu, okazało się, że nie da się obniżyć fundamentów o 50cm, bo byłyby za płytkie pod garażem. Można obniżyć max 30-40 cm. Przez weekend robotnicy mają ewentualnie zacząć tylko początek murować z bloczków cementowych, a my, wykonawca i kierownik budowy będziemy myśleć co jeszcze można zrobić, żeby dom bardziej obniżyć.
W sobotę 17 listopada pojechaliśmy z mężem na działkę, żeby sobie porobić zdjęcia na spokojnie. Okazało się jednak, że robotnicy i tak tam byli i przygotowywali sobie wszystko do murowania fundamentów. Mieli zacząć murować, jednak nie mieli wody. Wodę użyczyć nam miał sąsiad, który jednak znajduje się z 60 metrów dalej i niżej. No i wodę ma ze studni, pompa nie dała rady jej na taką odległość i pod górę naciągnąć. Robota więc została odłożona do poniedziałku.
Na następny weekend zapowiadają ładną pogodę, bez przymrozków. Chcielibyśmy, żeby do tej pory fundamenty były już wymurowane, żeby można było je ocieplić. Zobaczymy czy się uda:)
W poniedziałek rano (19 listopada) mąż załatwił wodę od drugiego sąsiada. On tam jeszcze nie mieszka (wykańcza swój dom), więc musiał przyjechać żeby wodę odkręcić. Wykonawcy napełnili sobie zbiornik i sąsiad musiał przyjechać, żeby wodę zakręcić. Pracownicy firmy “Dobry Dom” mogą zacząć murować fundamenty. Byle nie za wysoko, bo wciąż nie ustaliliśmy co z tymi nieszczęsnymi fundamentami robimy:)
Chyba zaczniemy już załatwiać papiery, żeby na wiosnę mieć prąd i wodę. Dużo to uprości.
20 listopada rano mąż spotkał się z wykonawcą i kierownikiem budowy. Mnie się nie udało, ze względu na naszą małą córeczkę. Jednak decyzje, które podjęli (i które mąż skonsultował ze mna telefonicznie) mi odpowiadają. Fundamenty zostaną obniżone o 40 cm. Znamy więc już punkt zero naszego domu - 320,30 m n.p.m.:) Dodatkowo, dom w stosunku do garażu zostanie obniżony o wysokość jednego schodka do garażu - 17,5cm. Żeby dach został w tym samym miejscu, to ścianka kolankowa zostanie podniesiona o tą samą wysokość - 17,5cm.
W efekcie będę miała to co chciałam - cały dom, łącznie z garażem, trochę niżej; jeden schodek mniej z domu do garażu; podniesioną na wysokość ponad 1,2m ściankę kolankową.
Jedyny minus to to, że dojdzie nam jeden schodek z pokoju nad garażem na spocznik schodów. Wykonawca i kierownik budowy mają spróbować go jakoś zniwelować, ale wydaje mi się, że nie uda im się to, bo schody na piętro w tym domu i tak są takie “na styk”, żeby były w miarę wygodne.
15 listopada (dzień po wytyczeniu domu), przy brzydszej już niestety pogodzie, koparka zaczęła kopać fundamenty. Rano zadzwonił do mnie mąż, że jest na działce z wykonawcą i kierownikiem i “jest problem”. Otóż, tył domu będzie na wysokości ponad 2 metrów, a koniec tarasu - prawie 3 metrów. Tak mniej więcej pół metra (raczej więcej niż mniej). No i mąż już w panice i załamany.
Przyjechałam na działkę, i po zażartych dyskusjach stanęło na tym co na początku. Dom będzie dosyć wysoko, bo droga przed naszą działką jest dosyć wysoko. Architekt punkt zero także dała więc “dosyć wysoko”. Z tyłu będzie konkretna skarpa. Ale to akurat mi nie przeszkadza, bo mnie się te skarpy, porośnięte krzewami, bardzo podobają. Na naszej działce ze spadkiem, otoczonej malutkimi wzgórzami i z widokiem na zalesione wzgórze, taka skarpa doda tylko charakteru domkowi:)
Wykonawca jest mniej zadowolony z tak wysokiej tylnej ściany fundamentu, no ale trudno. Nie przeskoczymy tego.
Doskonale to podsumował nasz kierownik budowy: “Będziecie mogli z domu na nartach jeździć”:)
W każdym bądź razie, mimo trochę gorszej pogody, koparka już wykopała fundamenty. Z powodu ich wysokości, całość ma być gotowa za około 2 tygodnie dopiero. W następnym tygodniu mają być lekkie przymrozki, ale myślę że nie będzie źle. Wielkich mrozów na razie nie zapowiadają. A fundamenty na zimę gotowe pozwolą nam na wiosnę zyskać trochę czasu:)
Niestety podjazd z gruzu, który mąż tak pieczołowicie przygotował, nie przetrwał próby ogniowej. Już pierwsza ciężarówka transportująca materiały na fundamenty wjechała na działkę, ale nie wyjechała. A raczej wyjechała częściowo - tył wydostał się z działki na drogę, ale przód już nie:) Utknęła w rowie:) Z tego wniosek że tak starannie przygotowany rów trzeba jednak na razie zasypać.
Ziemia przez nas wcześniej przywieziona i rozsypana przez koparkę chyba niepotrzebnie była rozsypywana. Z powodu wąskiej działki i dużej różnicy wysokości, nie będzie jak już w tym roku dowieźć ziemię na przysypanie fundamentów. Ma je przysypać koparka tą naszą, rozsypana już wcześniej, ziemią…:)
Tego samego dnia, gdy koparka kopała fundamenty, po południu, pojechaliśmy z mężem na działkę jeszcze raz. Ponownie zmierzyliśmy wysokości, pooglądaliśmy sytuację i w końcu, po moich namowach, mąż zgodził się, by obniżyć fundamenty. Obniżamy je o ok 50cm!. W ten sposób będzie spadek w stronę domu, ale na przodzie działki damy solidny rów, a na podjeździe dreny. Wg mnie dzięki temu nie będzie problemu z wodą, a nie będziemy też mieć wielkiej skarpy od frontu. Wniosek na przyszłość: jeśli działka ma spadek, może warto zastanowić się nad projektem, który nie ma domu wyżej o 60cm niż garaż - pozwoli to chociaż trochę zminimalizować skarpę:)
Wszyscy proponowali nam też, by z tyłu domu zrobić piwnicę. Zastanawialiśmy się nad tym, ale jest to wydatek dodatkowy, nie uwzględniony przez nas wcześniej. Z tego powodu zdecydowaliśmy się nie robić piwnicy - chcemy w miarę trzymać się zaplanowanych kosztów, żeby potem nie popłynąć z kredytem…
Razem z mężem, zdecydowaliśmy się budować dom dla siebie. Jako, że jest to przedsięwzięcie bardzo duże, postanowiłam prowadzić dziennik budowy. Będzie swoistą pamiątką dla nas, do wspominania na stare lata. Będzie też - być może - przydatny dla innych osób, które noszą się z zamiarem budowy domu. Ja przeczytałam każdy dziennik budowy domu, który chcemy budować(także w innych wariacjach), jaki udało mi się znaleźć i korzystałam z zawartej w nich wiedzy:) A więc zaczynam spisywać naszą historię. Mam nadzieję, że kończyć się będzie szczęśliwie:)
Po wielu dyskusjach zdecydowaliśmy z mężem, że czas iść na swoje. W bloku mieszkać nie chcemy, zostaje więc dom. Przez długi czas (dwa lata) oglądaliśmy mnóstwo domów w necie oraz - już trochę mniej - w rzeczywistości. Jednak w końcu doszliśmy do wniosku, że nie uda nam się kupić gotowego domu. Po prostu nie znajdziemy czegoś co by nam odpowiadało, na działce, która by nam odpowiadała, za cenę, na którą byłoby nas stać (oczywiście i tak z kredytem:(). Dlatego też, nie przestając poszukiwać domu idealnego, zaczęliśmy oglądać także działki.
W końcu, po wielu miesiącach, udało się. W lipcu 2018 roku znalazłam na internecie ofertę sprzedaży działki, prawie 11 arów, tuż pod granicą miasta. To było dla nas ważne, mąż koniecznie chciał działkę blisko miasta, pracy, sklepów itd. Ja natomiast koniecznie chciałam działkę “nie wciśniętą” pomiędzy zabudowę. Chciałam mieć wrażenie przestrzeni i jakiś widok, a nie sąsiednie domy po 8 metrów z każdej strony. Oczywiście nasz fundusz zakupowy na działkę był dosyć ograniczony:( co znacznie utrudniało znalezienie takiej, która spełniałaby nasze kryteria.
Działka na zdjęciach nie wyglądała na zachęcającą, jednak pojechaliśmy ją zobaczyć. Już gdy wysiadałam z auta wiedziałam, że to ta:) Mąż nie był do końca pewien, ja jednak byłam zdecydowana. Tym sposobem, 30.08.2018 roku, staliśmy się posiadaczami prawie 11 arów ziemi:) Na pierwszym zdjęciu widać, jak nasza działeczką wtedy wyglądała. Nie była - i dalej nie jest - idealna, zdajemy sobie z tego sprawę. Jednak, nam zdecydowanie odpowiada:)
Po kupnie działki, postanowiliśmy zniwelować trochę spadek, na jej “dalszej połowie”. Przywieziono nam 17 wywrotek ziemi, po 18 kubików każda. Na zdjęciu 2 upamiętniliśmy te 17 wysepek ziemi.
Już tydzień później, 14.08.2018 roku, Pan Koparka nam tą ziemię rozrzucił po “dalszej połowie działki”. Później mąż jeszcze zdobył 3,5 tony gruzu, które rozłożył na “podjazd”. By się robotnicy nie zakopywali na wiosnę, gdy będą budować. Widać to na zdjęciu nr 3.
Równolegle z “przygotowywaniem działki”, rozpoczęliśmy starania o Pozwolenie na Budowę. Przede wszystkim, wybraliśmy projekt. Zdecydowaliśmy się na Dom w Morelach N (ver.2) pracowni Archon:
https://www.archon.pl/projekty-domow/projekt-dom-w-morelach-n-ver-2-m95a1f6e528ef4?gclid=CjwKCAiArK_fBRABEiwA0gOOcwCCvjQo5HQETrZzTfTvixEm2M4YMi8nJg05wVPvaFbeXr2ENnBacRoCrwQQAvD_BwE
Projekt nie jest idealny, ma swoje wady, ale ma też swój urok. No i oglądaliśmy ten dom już wybudowany, co wg mnie ma duże znaczenie - mamy realne pojęcie o jego pomieszczeniach, a nie bazujemy tylko na tym, co na papierze.
Nasza działka jest jednak dosyć wąska i jeszcze się zwęża, dlatego przed zakupem upewnialiśmy się, czy domek w ogóle wejdzie. Konieczna była adaptacja - garaż nie będzie miał okna tylko luksferę, a pokój nad garażem zamiast wielkiego bocznego okna będzie miał dwa dodatkowe okna dachowe (i nie będzie miał garderoby). Tej zmiany trochę mi szkoda, ale niestety była konieczna. Poza tym zdecydowaliśmy się wydłużyć salon z jadalnią i pokoje nad salonem o 0,8 metra, dzięki czemu powinny być one przestronniejsze.
Wybraliśmy architekt adaptującą projekt. Przeszliśmy kolejne schody w drodze po mityczne i owiane legendami PnB: przepisanie na nas Warunków Zabudowy (bo oryginalne były wystawione na sprzedającego działkę), przybicie pieczątki “Ostateczność” na WZ, mapa do celów projektowych, odrolnienie niecałych 5 arów, poprawienie WZ, bo w jednym punkcie był wpisany zły numer działki, przybicie pieczątki “Ostateczność” na potwierdzeniu poprawienia WZ... W końcu otrzymaliśmy PnB.
W międzyczasie zaczęliśmy zastanawiać się nad tym, kto nam wybuduje fundamenty, ściany i dach - czyli to, co wg mnie jest najważniejsze w całym domu. Zdecydowaliśmy, że do tych trzech podstawowych elementów chcemy wziąć jedną, solidną firmę. I tak, 13.10.2018 roku, podpisaliśmy z naszym “generalnym wykonawcą” umowę na budowę do stanu surowego otwartego. Budowę mieliśmy zacząć na wiosnę 2019 roku. Jednak pogoda jeszcze teraz, w listopadzie, przekonała nas, by fundamenty zrobić w tym roku. Dzięki temu na wiosnę będziemy trochę do przodu.
Ja liczę na to, że Boże Narodzenie 2019 spędzimy już w swoim domku. Mąż uważa, że to zbyt optymistyczne podejście, i że budowa zajmie nam półtora roku. Zobaczymy, kto miał rację - mam nadzieję, że ja:)
W każdym bądź razie, nasz generalny wykonawca i kierownik budowy zgodzili się z nami, że fundamenty przy obecnej pogodzie spokojnie można robić:) Oby tylko pogoda się teraz nie zepsuła za bardzo:)
Tym sposobem, 13.11.2018 roku na działce postawiono kibelek. A dzisiaj, 14.11.2018 roku, dom został wytyczony. Zdjęcie nr 4 przedstawia nasz domek, gdy był jeszcze w trakcie "tyczenia".
Jutro ma przyjechać koparka. A w piątek mają lać beton:) Już się nie mogę tego doczekać:)
Dom w Pięknotkach Kielce 2024
przez Jjunior11
Koniec z dachem
przez Pietrus
Sypialnia
przez Doris
Dechy na dachy
przez Pietrus
Mamy Okna!!
przez Krzysztof_M
2024 © ARCHON+ Biuro Projektów - Tradycyjne i nowoczesne gotowe projekty domów - autorska pracownia architektoniczna założona w 1990r. przez arch. Barbarę Mendel
Z uwagi na ciągłe doskonalenie procesu powstawania projektów (zgodnie z normą ISO 9001), prezentowane na stronie projekty domów mogą nieznacznie różnić się od dokumentacji technicznej.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym sklepie, dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies. Więcej informacji zawartych jest w polityce prywatności.
Dzień dobry,
Niestety nie ma nas teraz w biurze. Czy chcesz, abyśmy do Ciebie oddzwonili w wybranym przez Ciebie terminie?